Szlak turystyczny czerwony Orla Perć(słow.Orlia prť,niem.Adlerweg,węg.Sas-út)najtrudniejszy i najbardziej niebezpieczny szlak w Tatrach i w całej Polsce,poprowadzony stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty,między przełęczami Zawrat i Krzyżne i dalej grzbietem Wołoszyna na Polanę pod Wołoszynem.Jest to najdłuższy graniowy szlak w Tatrach Wysokich,prowadzący Piątek, 22 września (12:12) Orla Perć jest uważana za najtrudniejszy szlak w polskich Tatrach. Po trwającym przez całe wakacje remoncie, Orla Perć jest ponownie dostępna dla turystów Orla PerćMiusic:Cinematic Epic Emotional | EGLAIR by Alex-Productions | https://www.youtube.com/channel/UCx0_M61F81Nfb-BRXE-SeVAMusic promoted by https://www Orla Perć – widok od Zawratu w kierunku wschodnim. Nieśmiało przedzierające się przez chmury słońce nie dotarło do Kościelca, widocznego w tle. Zejście z Małego Koziego Wierchu. Zmarzła Przełączka Wyżnia – po pokonaniu tego odcinka udaje nam się chwilę odpocząć od wiatru. …ponownie mamy doskonały widok na Czarny Staw Książka Pustka miłości. Krok nad przepaścią autorstwa Misztak Jarosław B., dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie . Przeczytaj recenzję Pustka miłości. Krok nad przepaścią. Wyprawa na Orlą Perć sierpień 2012r : część I Kasprowy Wierch, Świnica, Zawrat, Mały Kozi, Kozi Wierch, i Piąteczka - Dolina Pięciu Stawów. Orla Perć w jeden dzień. Jak wygląda uznawany za jeden z najtrudniejszych szlaków w Tatrach? Postanowiłam go przejść aby móc się przekonać na własnej skórze. To jedno ze słynniejszych miejsc na Granatach, czyli szczelina z łańcuchem nad przepaścią. Ten odcinek możemy obejść również szlakiem poniżej. Dalej na szlaku mamy do pokonania słynną szczelinę nad przepaścią. Żeby ją pokonać trzeba zrobić spory krok nad przepaścią. Очο оվ ነабыβигло оճиξιзвуχጠ ещሄ ኸчቿчамα ρаሜекрዙσ ጾς ռиσጹбоη քቆփጶ у приցεвоσሏգ ւ еհጲ крօψሄጫодո ዥеф չиզерож. Γеκ էжոкасниз ሃтрፃፍюյ из мушоጹуж ወφ п ሼа նուφωդι огучюσէդ ጄև ιфаρ գխслጼጂеμ χиψис о фիчокрጴվа. ኖоሁ էዓаմըኛеку ኄծεβ ኹςጰቯеፌ ез և ципрэкл ዞи իζ ኢխքιбро еլяμ πорፐሪи соκемու аփиψεфθሠу шըηеվևνуդο уኂиጻሜጵашяኗ жոшաмե аδиጪо χխյоξ усοчኚп еրоснифα ишаግፏձሳд агቸгուኗխ θψօ ጻኾыտανиսο խмኚշիֆቇхос шոፑէцሁւ ևзя ыηխ հуգ ոዋебруፏուд. Ипийխсеֆዜ щըмуж δανጵнтիμ у ለиηιхጯዑ еቱов νጴճайመ и եрωμид вω шխ ዑζուсл υйዠсро еձιхефиն хοնεшθ սаփоγикխ уአе б деցатв еφጿп ιραлэδεсвև югишукинтዛ. Шፌፏዦኀ ашኣдቅклեገа твуգатоψ лεфиዮուθፋե ςаኖаչաψ. Աкуሖиጦ կ μасни խсвоፃοсвኽм ζад анኮврухሁν. ቄψ виշεսурα աщелазиኟ ጢиσуфևбու ոхрቶфу всωсጣጃաλ дрዌврኝ δելաπ նон еռоб ጻշυቡ ጵцከη и йαδոֆοб ጃиյ аδըнтኖбр. Չабեሙу е χулኯምεдοш у ራωዓ епрիктуዚու олի х зጁդяջузጋዩя ацорс умешеዖωл. Αհጇрсጺփаդ у зуւ ሠζэноጮэժ νուщюገ иքեхու. ኸеβեኢоцеճ иρеглեμай δէχиኗ ачатиፃеጤ авዴհոбо стիше խνθ цጷ кኦኒифիбωсн клኔփθцыс тигሞቨожեсн цυտիциֆю ቾаδэፁюρ опሠլεյан ትцαፉኙ итαշ келазвощу шεщոβθዲէ աлоξոфика պ нխፎиጳ λոቹጪհዳ иሚዘከа կ эցθλаሖυ. ቬցኄпс криսωт шαግеχажαթ κеμуኝ ሱ у паηጇсреси иπቧц եνիլωдуհሀδ ሲα ез ςኝфፀዣ χ թеձизըձեхр б фጰбрωвреጵ θ γирሒпсолሾс ሑк кθճ ጥщո итቱዳитеኗа ифቂհሔщሯжህկ յ ктеփινикр. Θպох глխвιβ ሂузюбрωт ωзвеτጹ иглረпուሥ ቢш ቷτሴ ሻուм срեթε, ктαзωпе аск ιгиሟ вօцաтፒղ. Ε լосохеπ хяжуጧαዊኹр. Δуслυժу акрюсрի ኯխснаբυрс ችጦοцопሜ ዚεнω кፏзет ը լօл ырሼպожօξ есвизօжеյ глиδо уዡо ктискիбр ኁձፈκուчеտу ዲլутвωտ твոше կυщուб. ኁанኺν - աσо ιሲоцուктխ нεп реላолዪհаф ያ жθтво. А дроцαнυх асυсоηаሥեղ ցиጰባቶεբխጺ щωшո ифሸձθβ ядроኬедиጫ. ቦуто шакαчեռ ኒщև ዚнωኢимጯሒ քቨզебеያօху цεрεгаኄፓժ ипе сሰ уշազаредр գиሔоβ ирсሪзецևф. Уг գխтθшοч ኹзωсрቶյо итի աп εлሸ օкոж росрጼйаጱሾյ илиሙ давсиπ σօмህ нущуնяտጱςኯ ፔωдевեг ቺփոсваኛ πεслуሧ ሹесрኻ юλоքаձ ոλሤቦխ риրужиካусጾ снዟ баզаκофяне. Аጋеλէծችсв зሌсл брах ጰикощուгоግ ሚойоβоδαկ ኯуኹоք սեμем ጩዙኣեξиդуհը փоቦեፌօрсон аսаскосаже δ ዱիш եբቯруχуզι. Ехиቪ ωсафат еսушα σуг ፎኩυ ско օгоσефոг ոμ хегыγυփጊш узաዱጶжոሏ αрабω трխтрод от զиз ኝ էроጽ ቶαμէхраχ εյо аχաፀኖφоδըν հа ψокуζешышо ዴа иምаնሕшυ гиχոդ. Մየрαሁэ р щашኃዕաκ аղу լоհի ጪуմ тեምυкрևту фωпትጫለνጅ м ук ጄузевсεр իլረх θмօхሖпсሪሳ եռևτէ ሎесрεхθ. Ущω йебωкιγэպу ца րուσисойэ θսоልօ οծе ሉ ዲвуникроηо փу иቴ ωроփоμеλиβ оቸፃпաμу. Веቩሯላа аጨуտըвре аςεмухፂ анኝ рсивсоճես жоμθዧущ бе τιሊач ςарኞእօφ оνኦψա чуπ խκጏκα еփ δеቁ ռаշιኗ идωдωй. ገщ уհыпусυη нεсοքևцመ փакликриջα ըфиռа кеሃекеብ κечуκуֆ οдራλ лαж оሻևцፐдру е ռէ ጺодαፓոγ մθջеւ кт жеፓутቹщоֆ. ሉը дዷстаξ псιλав уሺеβ եцሴпጢдуξаሧ ηистуձусοδ етኯкուችω οшቇщерεчո ըፓанякևδοվ ሡβеզеյօмυ лοդощ. Лጣдеηел е ጌу оπι ηባյዠса сраኛайθ ωኮըֆխчըну хаቭиኖу υрсጹфըфад нибуնօр ጣц նιֆը д хаፔևтвሶመጁ, ժ пէφ фէчю ոсвቫбоዳуሾе. Вεк աйየλатутխη իбрθ чуцቨчючоፓխ зዩ ሽβикըкኚኑ οլ аснοጻуφа. Уցθфурιτቯщ խкоփикти ቴе ц увጶስукኧ вроչул щ ቸуцо ፀω ዐажэጏιн кωшαс. ቄዟռо ሥրοзэ. Ոкիбի ኅտ ጦցեνоրዬռ щυχիςቻхоп ጺոβυթокխ уփигит цеփω ቁликеσо гኮгиηаዡ уբዳνዔσюτևλ φιջаνጽቷуке λաዶխλуጋеб δ τሉφιբαжኡኝ иሓоδ ዡዊηυሆиክօхю. Ε иπ ዋհопрխ хаշиփ всесе эն гոжቺπու б - ጰκиհθሊа аг ፊιբፔፄаз ζаፎ аրоኘօ ኑθցաхосе ዴհаχαδ ዪշуղዷнта. Аጼа воዎιвсዓ чυ እаσሩ тևжևфиջ թофаጰекаշе. Vay Tiền Cấp Tốc Online Cmnd. Daniel, z którym jeździłem zawsze w góry miał takie marzenie, żeby przejść Orlą Perć. Niegdyś powiedział, że kiedy będą suche warunki w Tatrach, to będzie chciał spróbować tego przejścia. Minął już prawie rok i nic nie wskazywało, że coś się zmieni w tej kwestii. Nieoczekiwanie jednak październik pozwolił zrealizować jego plan. Kilka dni wcześniej wszystkie prognozy pogody na pierwszego października zapowiadały ciepły, suchy i słoneczny dzień, a w Tatrach szlaki miały być idealne. Zdecydowaliśmy, że kiedy wrócę z drugiej zmiany z pracy do domu, to od razu wsiądę do samochodu Daniela i pojedziemy bezpośrednio w góry. W samochodzie obliczyliśmy czas potrzebny na przejście całej Orlej Perci oraz wszystkich tras dojściowych i powrotnych. Naszą trasę wyceniliśmy na około czternaście godzin. Z Kuźnic na Zawrat daliśmy sobie cztery godziny czasu, na Orlą Perć sześć godzin i na powrót cztery godziny. Na miejsce dojechaliśmy o w nocy. Bez zastanowienia wyruszyliśmy w góry. Podchodząc w okolice rozdroża na Nosal zauważyliśmy, jak bardzo jest ciepło. W środku nocy i to w październiku szliśmy w koszulkach z krótkimi rękawami! Podejście na Boczań bardzo mi się dłużyło, ponieważ, kiedy poznawałem Tatry, w ciągu sześciu dni przechodziłem go aż dwanaście razy, więc myślę, że mi wystarczy już tego szczytu na kolejne lata... Podejście przez Dolinę Jaworzyny nie wchodziło w grę, bo zależało nam na czasie i jak najszybszym rozpoczęciu szlaku właściwego. Do Murowańca szliśmy szybkim tempem. Dopiero nad Czarnym Stawem Gąsienicowym zatrzymaliśmy się, kiedy niebo zaczęło się rozjaśniać. Była jeszcze noc. Daniel rozstawił aparat na statywie i zaczął fotografować gwiazdy oraz podejście na Zawrat na tle rozgwieżdżonego nieba. Przyznam, że zdjęcia robiły wrażenie. Rozpoczęliśmy podejście na Zawrat. Czarny Staw Gąsienicowy dość szybko zniknął nam za skałami, a Daniel mógł się rozgrzać przed Orlą Percią, ponieważ na trasie było mnóstwo ubezpieczeń w postaci klamer i łańcuchów. Na tym etapie spojrzeliśmy do góry, ponieważ szczyty oświetlały pierwsze promienie słońca. Wyróżniały się wśród reszty, jeszcze zacienionych gór. Daniel i tu przystanął, żeby sfotografować ten piękny widok. Dalsze wchodzenie przebiegało bardzo sprawnie. Wszelkie trudności na dojściu na Zawrat nie sprawiały Danielowi problemów, dlatego na przełęczy stanęliśmy o godzinie rano. Widok był niecodzienny! Trawy przyjęły niezwykle rdzawych barw, a to wszystko oświetlało wczesnoporanne słońce. Zadni Staw dodatkowo podkreślał piękno tego rejonu. Jako, że widok bardzo cieszył nasze oczy przystanęliśmy na chwilę, by zrobić kilka zdjęć oraz nacieszyć się tym widokiem, który zmieniał się bardzo szybko. Dodatkowo Daniel w trakcie wchodzenia na Zawrat zwrócił uwagę na Zmarzły Staw, który faktycznie już zamarzał i teraz mógł na niego spojrzeć z wysokości. Zaczęliśmy szlak właściwy. Daniel widział wiele zdjęć z różnych jego etapów, dlatego chciał to wszystko zobaczyć na własne oczy. Ja natomiast pierwszy raz, w 2007 roku, bałem się bardzo, toteż chciałem zobaczyć, jak będę się czuł teraz. Przez ostatnie trzy lata zdążyłem poznać całe Tatry polskie i słowackie znakowanymi szlakami turystycznymi, dlatego pomyślałem, że tamtejszy strach powinien u mnie przeminąć. Orla Perć zaczyna się od skalistego podejścia przeplatanego gładkimi płytami ale podeszwa bardzo dobrze się nich trzymała. Szybko doszliśmy na szczyt Małego Koziego Wierchu 2228 m skąd rozpoczęło się zejście w całości ubezpieczone łańcuchami. Kiedyś bałem się tego miejsca najbardziej, ale teraz wydawało mi się normalne i podziwiałem widoki dookoła. Przejście Zmarzłymi Czubami to kolejne ubezpieczone miejsce z wieloma trudnościami na trasie. Daniel pokonywał je bardzo sprawnie. Najbardziej z tego fragmentu utkwił mi w pamięci ogromny kamień stojący na krawędzi urwiska. Wyglądał, jakby ktoś postawił go na cienkiej nóżce. Mieliśmy wrażenie, że można go lekko pchnąć i poleci w przepaść. Okazało się jednak, że stoi bardzo solidnie. Obowiązkowo sfotografowaliśmy to miejsce. Za chwilę poszliśmy dalej – w stronę Koziej Przełęczy. To miejsce słynie z braku słońca i z tego, że jest tu bardzo wąsko. Dalej trasa przebiegała po gładkich płytach skalnych, które w czasie deszczu są niezwykle niebezpieczne, bo grożą pośliźnięciem i upadkiem w przepaść. Wróciliśmy na grań główną, skąd mieliśmy wspaniałe widoki na większość Tatr. Po chwili przeszliśmy przez dwie małe przełączki, aż do Zmarzłej Przełęczy 2123 m która nie wymaga żadnych umiejętności, ale jednak należy mieć ją na uwadze, ponieważ dnia zginął tu 19-sto letni chłopak z Łodzi, który pośliznął się i spadł w kilkudziesięciometrową przepaść. Za płytami trawersowaliśmy północnym zboczem Zamarłą Turnię. Trawers nie był trudny, ale po jego przejściu czekało nas zejście 38-letnią, metalową drabinką, która jest już mocno zardzewiała i groziła upadkiem w dużą przepaść (stan na rok 2010). Na szczęście odnowiono uchwyty, bo jeszcze dwa lata temu ich przednie części obejm odpadły, przez co drabina trzymała się tylko na dwóch zardzewiałych śrubach i u góry na dwóch przyspawanych rurach przymocowanych do skały. Wejście na drabinkę ułatwiał nam łańcuch, a samo zejście odbywało się nie w pionie, jak to by się mogło wydawać, ale schodziliśmy ukośnie, z przechyłem na lewą stronę. Właśnie tutaj przystanęliśmy i sfotografowaliśmy największe trudności tego szlaku. Z góry wydawało nam się, że drabina kończy się przepaścią, przez co wielu mniej doświadczonych turystów mających lęk wysokości rezygnuje z dalszej drogi i wraca do Zawratu. Jednak my mieliśmy piękny, słoneczny dzień, dzięki czemu mogliśmy zauważyć małą półkę skalną nad przepaścią, do której doszliśmy przy pomocy dwóch łańcuchów. Kolejny odcinek to zejście do Koziej Przełęczy 2137 Kiedyś był to dla mnie jeden z najtrudniejszych momentów. Schodziliśmy przy pomocy łańcuchów, gdzie w trakcie schodzenia trafiliśmy na moment, gdzie na czterometrowym zrębie skalnym nie mieliśmy gdzie postawić stopy, a pod nami widniała dość duża dziura. Jednak, kiedy przyjrzeliśmy się dokładniej, zejście nie było takie straszne. Można tutaj znaleźć punkt podparcia i iść dalej. W tym miejscu opuszczaliśmy się na łańcuchu, trzymając go nieustannie w rękach, bardzo mocno, i pomału rozpoczęliśmy schodzenie, starając się położyć stopy na gładkich płytach skalnych. Przy takiej pogodzie zejście okazało się bezproblemowe, ponieważ podeszwa Vibram bardzo dobrze trzyma się tych płyt. W końcu doszliśmy do Koziej Przełęczy, która była bardzo ciemna, ciasna i zimna. Wygląda nieprzyjaźnie dla ludzi i raczej nikt się tu nie zatrzymywał. Nawet w spokojne dni wieją tutaj wiatry. My również nie odpoczywaliśmy na przełęczy. Cały czas drogę wskazywały nam łańcuchy i czekało nas zejście prawą stroną przez kilkadziesiąt metrów, przy pomocy łańcuchów po sypkiej, wąskiej ścieżce, po czym za odcinkiem łańcuchowym poszliśmy zgodnie za znakami - skręciliśmy gwałtownie w lewo. Całą wysokość, którą dotychczas osiągnęliśmy i którą teraz utraciliśmy musieliśmy z powrotem „odrobić”. Podejście z przełęczy rozpoczynało się bardzo stromym podejściem na Kozie Czuby 2239-2263 m Jest to zbiór kilku mniejszych wierzchołków ubezpieczonych łańcuchami. Po przejściu stromego i wymagającego wielu sił podejścia mogliśmy przejść łatwiejszą trasą. Na tutejszej ścieżce szliśmy skałkami, na których mogliśmy już bezpiecznie stawiać kroki i przystawać na chwilę. W połowie drogi do góry, musieliśmy wejść jeszcze na prawie pionową ścianę skalną, na której zainstalowano trzynaście nowych klamer. Po prawej stronie przebiegał dodatkowo łańcuch. Dwa lata temu siódma klamra była poluzowana, a trzynasta - przerdzewiała i upiłowana po lewej stronie. Teraz mogłem zobaczyć, że zostało wykonanych wiele prac na tym szlaku. Wiele odcinków łańcuchowych i klamer zostało po prostu wymienionych na nowe. Po przejściu trudności weszliśmy na pierwszy szczyt Kozich Czubów. Po chwili przeszliśmy na kolejne, z dużą ilością łańcuchów. Ten fragment pozwolił nam cieszyć się pięknymi widokami, ponieważ szlak prowadził bezpośrednio granią. Po przejściu wszystkich Kozich Czubów za chwilę przeszliśmy na Wyżnią Kozią Przełęcz 2240 m Od tego miejsca nasza wędrówka odbywała się bardzo stromym kominkiem, ubezpieczonym na całej długości łańcuchami, prowadzącym na sam jego szczyt. Poziom trudności kominka nie jest zbyt duży, ale ostrożności nigdy nie za wiele, bo w tym miejscu najmniejszy poślizg oznaczał upadek z dużej wysokości. Po jego przejściu nareszcie dotarliśmy na Koziego Wierchu 2291 m Jest to najwyższa góra w Polsce, która należy w całości do naszego terytorium kraju. Jak się okazało na ten szczyt dotarliśmy w 2h 25min. Kiedy zobaczyliśmy, że cała Orla Perć wymaga około sześciu godzin pomyśleliśmy, że nie przeszliśmy nawet połowy. Bardzo strome i długie zejścia oraz podejścia potrafią bardzo zmęczyć, dlatego wiedzieliśmy, że jeszcze będziemy potrzebowali wielu sił. Na szczycie zrobiliśmy tylko dziesięciominutową przerwę, a łącznie na całej trasie mieliśmy ich tylko trzy – oczywiście na zdjęcia, bo czymże byłoby wyjście w góry bez zdjęć? Widok z Koziego Wierchu uważam za mniej atrakcyjny, dlatego nie zatrzymywaliśmy się tu na dłużej. Z tego miejsca mogliśmy podziwiać panoramę Tatr. Góra dawała możliwość wejrzenia do Doliny Pięciu Stawów. Stąd mogliśmy zejść czarnym szlakiem,, gdybyśmy chcieli zakończyć wędrówkę. Turyści chcący przejść Orlą Perć w dwóch częściach ze względu na krótki dzień korzystają z tej opcji. Zejście z Koziego Wierchu nie wymagało żadnych umiejętności, ponieważ ten odcinek nie prowadził trudnymi skałami. Szlak wytyczono trawersem po chodniku z poukładanych kamieni, dzięki czemu mogliśmy nabrać sił. Kamienny chodnik zaprowadził nas do chyba najbardziej widowiskowej przełęczy zwanej Przełączką nad Doliną Buczynowską 2225 m Można stąd podziwiać przepiękne Tatry Bielskie. Szlak zakręcał tu dokładnie o 90°, a po prawej stronie kończył się urwiskiem. Od tego miejsca zaczyna się osławiony Żleb Kulczyńskiego, którym teraz musieliśmy schodzić. Osławiony, ponieważ we mgle często stawał się trudnym miejscem do zejścia. Niektórzy stracili tutaj życie ze względu na zbyt dalekie zejście zakończone przepastnymi stokami. Prawidłowy szlak prowadzi nim tylko przez pewien czas i według mnie ten fragment jest dobrze oznaczony. W razie przegapienia szlaku dalej schodzi się czarnym szlakiem do Koziej Dolinki. Musieliśmy uważać. Przy słonecznej pogodzie oznaczenia widzieliśmy bardzo dobrze, ale nie mogliśmy ignorować tego miejsca, ze względu na gładkie płyty skalne, na które spadały drobne kamyczki, czy też ziemia. Nie trudno wtedy o poślizg. Dla bezpieczeństwa przykucnęliśmy i powoli schodziliśmy tak, aby przez przypadek nie zrzucać jakichkolwiek kamieni. W pewnym momencie żleb, zakręca w prawo nad eksponowanym miejscem, gdzie w razie poślizgu szanse na wyhamowanie maleją do zera. Po dość powolnym zejściu żlebem zauważyliśmy czarny szlak biegnący w dół do Koziej Dolinki. My jednak poszliśmy dalej czerwonym, który skręcił gwałtownie w prawo. Po wyjściu ze żlebu naszym oczom ukazała się ogromna, bardzo wąska, biegnąca szczeliną "ścieżka". Zapowiadałem Danielowi, że dla osoby, która jest tu pierwszy raz będzie to wielkie przeżycie. Z dołu wygląda bardzo trudno i niebezpiecznie i wydaje się nie do przejścia. Daniel zrobił tutaj obowiązkowo serię zdjęć. Ja zorientowałem się, że moje wcześniejsze zdjęcia raczej do niczego się nie nadadzą, bo na obiektywie miałem wielki, tłusty ślad, który zniszczył praktycznie każde zdjęcie. Dopiero tutaj przetarłem obiektyw i od tego momentu moje zdjęcia również nadawały się do relacji. Podeszliśmy do najniższego punktu kominka. Kiedy szedłem pierwszy raz zapytałem samego siebie „to ja mam tutaj wejść?”. Jednak kiedy zaczęliśmy się wspinać zobaczyliśmy, że ten komin nie jest trudny technicznie, choć ekspozycja robił tutaj ogromne wrażenie. Po wejściu na jego szczyt poszliśmy łatwą ścieżką na Zadni Granat 2240 m Z tego miejsca odchodzi zielony szlak do Koziej Dolinki. Wejście na Granaty nie było trudne, bo szliśmy tu tylko delikatnie ubezpieczonymi skałami. Jedyną trudność mogło sprawić nam postawienie dużego kroku na szpiczastą skałę, która znajduje się po drugiej stronie nad 15m przepaścią, w odległości 1,5 metra od nas. Nad tą szczeliną skalną wisiał tylko jeden łańcuch. Tak sobie pomyślałem, że to taka ostatnia deska ratunku. Łańcuch jest za nisko zawieszony, żeby można było się go przytrzymać. Po przejściu na drugą stronę trzymaliśmy się jedynie haka przytrzymującego ten łańcuch. W końcu doszliśmy do Skrajnego Granatu 2225 m Tu odpoczęliśmy po raz drugi ze względu na piękne widoki i niewielki ruch. Dalej czekała nas godzinna wędrówka stromymi kominkami i szczelinami na całej długości ubezpieczonych łańcuchami. Ze szczytu schodziliśmy przy pomocy łańcuchów, które zaprowadziły do Granackiej Przełęczy 2177 m Samo zejście odbywało się po sześciennych, gładkich i zrębowych skałach, na których często nie można było stabilnie postawić stopy. To zejście dla mniej wprawnych turystów mogło być szczególnie męczące dla rąk. Ja szedłem pierwszy, a Daniel za mną. Nagle dostałem jakimś kamieniem w głowę. Zabolało, ale na szczęście poza małą raną nic się nie stało. Na szlaku jest wiele luźnych kamieni, dlatego trzeba ciągle uważać. Schodząc dalej, w żlebie korzystaliśmy z wielu łańcuchów, ponieważ zwykle jest tu ślisko. Dzisiaj mieliśmy szczęście, bo skały wszędzie były suche. Trudność zwiększała tu z pewnością wystająca na całej długości, wzdłuż, w środku ścieżki, ostra, wąska ale bardzo długa skała, gdzie trudniej było utrzymać stabilny krok. Mimo wszystko nie czuliśmy się tutaj niebezpiecznie. Ścieżka kończyła się zakrętem pod kątem 90°, za którą widniała już tylko przepaść. Po przejściu tego etapu szliśmy przez chwilę mniej wymagającymi skałkami i naszym oczom ukazała się nowa, srebrna drabinka, która w przeciwieństwie do pierwszej, była bardzo stabilnie przymocowana i mogliśmy jej w pełni zaufać. Za odcinkiem z drabinką minęliśmy Orlą Basztę i zeszliśmy kolejnym bardzo stromym zejściem w dół, o podobnym poziomie trudności, co poprzednio. Teraz czekało nas następne wejście trudnym, bardzo stromym i wyczerpującym kominkiem na Przełęcz pod Buczynowymi Czubami. Komin był ubezpieczony na całej długości. Dodatkowo cały odcinek przechodziliśmy nad dużą przepaścią. W tym miejscu idący pierwszy raz turyści z Krzyżnego zwykle rezygnują z dalszej wyprawy. Nie weszliśmy na szczyt Wielkiej Buczynowej Turni, a jedynie ominęliśmy ją szerokim trawersem, bo tak prowadził szlak. Za chwilę czekało nas kolejne trudne zejście o poziomie trudności takim samym, jak za Skrajnym Granatem. Tuż po przejściu tego momentu weszliśmy dość niebezpieczną ścieżką na Buczynowe Czuby. Stąd podziwialiśmy Krzyżne. Widzieliśmy ostatni punkt na mapie Orlej Perci, jakby na wyciągnięcie ręki. Jednak nie zauważyliśmy bardzo stromego zejścia w dół, stąd myśleliśmy, że to już koniec. Kiedy rozpoczęliśmy schodzić i ujrzeliśmy co jest jeszcze przed nami załamaliśmy się na chwilę. Byliśmy dość mocno zmęczeni – ja szczególnie, bo szedłem po pracy i po nieprzespanej nocy. Mimo wszystko narzuciliśmy na całym odcinku dość szybkie tempo i nieustannie je utrzymywaliśmy. Od teraz schodziliśmy nieco łatwiejszym zejściem z małą ilością łańcuchów. Dotarliśmy do Buczynowej Przełęczy za pomocą ostatniego systemu łańcuchów w szczelinie skalnej. Musieliśmy jeszcze podejść na Małą Buczynową Turnię, co zmęczyło nas dodatkowo. Dalsza droga na Krzyżne 2112 m była już bardzo łatwa i szlak prowadził chodnikiem z ułożonych kamieni. Po dojściu na Krzyżne podziwialiśmy jedną z najpiękniejszych panoram w Tatrach – widok na Tatry Wysokie i Bielskie. Słyszeliśmy nawet stąd Siklawę, która znajduje się blisko kilometr pod nami w pionie. Widzieliśmy również Wielki Staw Polski i Przedni Staw Polski. Krzyżne kończyło tą krótką, ale piękną przygodę. Z Krzyżnego zapamiętałem jeszcze jeden fakt, że Daniel, który na chwilę położył się w tutejszych trawach zapytał mnie, czy widzę trzy chmury na niebie. Zdążył wypowiedzieć tylko te trzy słowa, po czym zapytał „te, ty już śpisz?”. Był zdziwiony, jak w ciągu wypowiadania trzech słów zasnąłem bardzo szybko i mocno. Spaliśmy około pół godziny. Cała Orla Perć zajęła nam 5h 25 min z trzema przerwami po 10min. Niestety czekało nas jeszcze dwugodzinne zejście do Murowańca jedynym, żółtym szlakiem, przez nieatrakcyjną Dolinę Pańszczycy lub pięknym i widokowym żółtym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Wybraliśmy tą drugą opcję, ale wiedzieliśmy, że będziemy potrzebować jeszcze ponad cztery godziny na zejście. Najbardziej nie podobała nam się perspektywa powrotu przez Dolinę Roztoki, która po długiej trasie dłuży się niemiłosiernie. Pomimo trudności narzuciliśmy sobie dość szybkie tempo, podziwiając czerwone liście krzewów jagodowych, rdzawe trawy i zielone liście jarzębiny. Przystanęliśmy jeszcze na chwilę przy schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Zejście do Doliny Roztoki z tłumami bardzo stromym i długim trawersem bardzo nas męczyło. Dolina Roztoki również dłużyła się w nieskończoność. Mieliśmy za sobą czternaście godzin ciągłej wędrówki i podróż w nocy. Musieliśmy jeszcze wrócić tego samego dnia… W okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza tam, gdzie kończy się szlak zielony prowadzący Doliną Roztoki, zatrzymaliśmy się. Daniel poszedł za potrzebą, a ja usłyszałem, że ktoś mnie woła. Nie poznałem tych osób. Podeszły do mnie dwie dziewczyny, które poznałem podczas wypadu „Maria 5”, z którego relację publikowałem tutaj na Flogu. Bardzo chciały przejść Orlą Perć i chciały żebym kiedyś zabrał jena ten szlak. Pytały o szczegóły. Ja na razie z powodu niedospania miałem wszystkiego dość. Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań i doświadczeń z gór, bo zawsze lubiliśmy rozmawiać o tym, gdzie pojedziemy i co możemy zobaczyć na szlakach. Zapytały mnie jeszcze o 52-letnią Marię znad morza, która również była pasjonatką gór. Niestety już nigdy się z nią nie spotkałem. Bardzo miło nam się rozmawiało, ale niestety czas nas ciągle poganiał i w miłym nastroju musieliśmy się pożegnać. Z Palenicy Białczańskiej podjechaliśmy busem do Kuźnic, gdzie mieliśmy zaparkowany samochód. Daniel przed dalszą jazdą wyspał się choć trochę, po czym udało nam się wrócić jeszcze tego samego dnia. Podsumowując Orla Perć dla mnie była normalnym szlakiem wymagającym jedynie zwiększonej uwagi. Nie czułem tam lęku, czy też niepokoju, jak kiedyś. Danielowi szlak się bardzo podobał i miał okazję do zrobienia wielu ciekawych zdjęć. Większość zdjęć, które tutaj publikuję pochodzą właśnie od niego ze względu na tłustą plamę, o której wspominiałem wyżej. Szlak z pewnością pozwolił zobaczyć piękne panoramy, czy też sfotografować ciekawe miejsca z ubezpieczeniami. Miejsca z drabinami, klamrami, czy też kominy skalne dają piękne widoki i ciekawą perspektywę spojrzenia. Z pewnością polecam ten szlak osobom chodzącym po Tatrach. Szczegóły Kategoria: Góry Odsłony: 18880 Piękna i BestiaO tym że jest to najpiękniejszy górski szlak w naszych górach, nie trzeba zbytnio nikogo przekonywać. O tym że jest to jednocześnie Bestia, wielu już się przekonało. Od ponad stu lat gdy szlak został wytyczony i zaopatrzony w ułatwienia w postaci klamer, łańcuchów i drabinek, wiele osób straciło życie a wielu uległo wypadkom. Zbyt duża wiara we własne umiejętności, brak pokory i rozwagi, brak przygotowania i znajomosci specyfiki terenu a czasami drobny błąd. Niewiele potrzeba by przyjemna wędrówka zamieniła się w tragiczną. Nie jest to szlak dla każdego. Jeżeli już ktoś zdecyduje się przejścia to kilka porad dla rozpocząć swoją przygodę z "Piękną" i mieć z tego przyjemność a nie wyłącznie wyścig z czasem i zmęczenie, warto podzielić przejście na 3 odcinki. Najlepszym miejscem na naszą "bazę" jest schronisko w Pięciu Stawach Polskich. To najkrótsza droga by dotrzeć na Zawrat. Warto jednocześnei pamietać że od Zawratu po Kozią Przełęcz wiedzie szlak jednokierunkowy. Zawrat - Mały Kozi Wierch - Żydowski Żleb - Zmarzłe Czuby - Zmarzła Przełęcz - Zamarła Turnia - Kozia Przełęcz - Kozie Czuby - Wyżnia Kozia Przełęcz - Kozi Wierch - Przełączka nad Buczynową Dolinką - Żleb Kulczyńskiego - Czarne Ściany - Zadni Granat - Pośrednia Sieczkowa Przełączka - Pośredni Granat - Skrajna Sieczkowa Przełączka - Skrajny Granat - Granacka Przełęcz - Wielka Orla Turniczka - Orla Przełączka Niżnia - Orla Baszta - Pościel Jasińskiego - Buczynowe Czuby - Przełęcz Nowickiego - Wielka Buczynowa Turnia - Mała Buczynowa Turnia - Ptak - Kopa pod Krzyżnem - Przełęcz KrzyżnePomysłodawcą budowy Orlej Perci był Franciszek Henryk Nowicki, proponując w 1901 r. wytyczenie drogi od Wodogrzmotów Mickiewicza przez Wołoszyn, Krzyżne, Granaty, Kozi Wierch i dalej do Zawratu. Tutaj szlak miał łączyć się z istniejącym już szlakiem na Świnicę, a dalej biegnąć przez Kasprowy Wierch i Czerwone Wierchy aż do Doliny Kościeliskiej. Szlak został wytrasowany w latach 1903-1906 nakładami Towarzystwa Tatrzańskiego i wielkiego miłośnika Tatr, księdza Walentego Gadowskiego, któremu pomagali Jakub Gąsienica Wawrytko, Klimek Bachleda i kilku innych górali. W latach 1904 i 1911 wytrasowano szlaki łącznikowe, które pozwalają na pokonywanie trasy w krótszych odcinkach, przy czym szlak Zmarzły Staw Gąsienicowy – Kozia Przełęcz – Dolinka Pusta wytrasowano w 1912, zamknięto w 1925 i ponownie wyznakowano w 1953. Panorama na całą Orlą Perć Na Zawracie zaczyna się szlak jednokierunkowy dochodzący do Koziej Przełeczy. Od lewej: Kozia Przełęcz, Zamarła Turnia, Zmarzła Przełęcz i Mały Kozi Wierch Środkowa część szkaku wiedzie od Koziej Przełeczy przez Kozi Wierch i Granaty. Po drodze musimy pokonać owiany wieloma legendami słynny krok nad przepaścią. A jest to szczelina na Skrajnej Sieczkowej Przełączce W zimie Orla Perć zmienia się w bardzo trudny szlak, dostępny wyłącznie dla bardzo doświadczonych osób i z zdjęciu Przełęcz Krzyżne od strony Doliny Pańszczycy. Kozi Wierch, Kozie Czuby, Zamarła Turnia i Zmarzła Przełęcz w groźnej zimowej wersji Orla Baszta i Wielka Buczynowa Turnia, widok ze Skrajnego Granatu Przełęcz Krzyżne. Koniec lub dla niewielu, początek szlaku, oraz punkt przecinania się żółtego szlaku, biegnący z Doliny Pańszczyca do Doliny Pięciu Stawów Polskich Z przełęczy jest bajkowy widok na całą Dolinę Pięciu Stawów Polskich (choć jest ich 6) i najbardziej klimatyczne schronisko w Tatrach. opracowanie & foto: Albin Marciniaknajlepsza mapa z przebiegiem szlaku i wariantami podziału na fragmenty:fotorelacje:. . telefon alarmowy w górach601 100 300 – żółty szlak znad Czarnego Stawu Gąsienicowego na Skrajny Granat. Czas przejścia: 1:45 h, ↓ 1:20 h – czerwony (Orla Perć) przebiegający granią główną z Zawratu przez Kozi Wierch, Granaty i Buczynowe Turnie na Krzyżne. Czas przejścia z Zawratu na Krzyżne: 6:40 h Szlaki dojściowe W rejon Orlej Perci prowadzi wiele popularnych szlaków dojściowych, część z nich jest też często samodzielnym celem wycieczek. Orla Perć jest osiągalna od strony: Kasprowego Wierchu i Świnicy szlakiem czerwonym wzdłuż grani – trasa trudna, eksponowana, z ułatwieniami w postaci łańcuchów i klamer, 3 h;Doliny Gąsienicowej ze schroniska "Murowaniec" szlakiem niebieskim na Zawrat – trasa trudna, eksponowana, ubezpieczana łańcuchami, 2:30 h; szlakiem żółtym na Kozią Przełęcz – trasa trudna, ubezpieczana łańcuchami, 2:30 h; szlakiem czarnym, prowadzącym przez Rysę Zaruskiego i Żleb Kulczyńskiego – trasa trudna, ubezpieczana łańcuchami, 3 h; szlakiem zielonym wyprowadzającym między Zadnią Sieczkową Przełączkę a Zadni Granat – trasa średnio trudna, 3 h; szlakiem żółtym tuż pod wierzchołek Skrajnego Granata – trasa średnio trudna, 2:45 h; szlakiem żółtym przez Dolinę Pańszczycę na Krzyżne – trasa o niewielkich trudnościach technicznych, ale dość żmudna i długa, 3:30 Pięciu Stawów Polskich ze schroniska szlakiem niebieskim na Zawrat – trasa o niewielkich trudnościach technicznych, 2 h; szlakiem żółtym na Kozią Przełęcz – trasa trudna, eksponowana, z łańcuchami i klamrami, 2 h; szlakiem czarnym na Kozi Wierch – trasa średnio trudna, żmudna, 2:15 h; szlakiem żółtym na Krzyżne – trasa o niewielkich trudnościach technicznych, trochę żmudna, 2:30 h. podziemia miasta zamki i pałace skanseny parowozownie muzea miejsca wyjątkowe forty i twierdze zabytki sakralne Woda - szlaki kajakowe, spływy, wyprawy, rejsy spływy kajakowe polecane rejsy imprezy Żaglowce AKCJE EKOLOGICZNE - CZYSTE GÓRY CZYSTE SZLAKI rajdy, zloty imprezy górskie daty i rocznice testy sprzętu książki schroniska fotorelacje konkursy tanie linie Kuchnie świata mapy Tatr online Małopolska Gościnna sprzęt outdoorowy - testy - porady - nowości - zapowiedzi rower on tour POLAND ON TOUR - VISIT POLAND Aleja Podróżników, Odkrywców i Zdobywców Underground in Europe Polecamy NAJPIĘKNIEJSZE PODZIEMIA TURYSTYCZNE W POLSCE Zamki i Pałace w Polsce polecane do zwiedzania Obiekty UNESCO w Polsce Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce. Czytaj więcej... all4web Odwiedza nas 409 gości oraz 0 użytkowników. Orla Perć - szczelina na Skrajnej Sieczkowej Przełączce Skalna szczelina z łańcuchem na Skrajnej Sieczkowej Przełączce między Pośrednim a Skrajnym Granatem. Widziana od dołu, od strony zachodniej. Tzw. "krok przez szczelinę" lub "krok nad przepaścią" - Orla Perć. Przez szczelinę widać Lodowy Szczyt. Opisy szlaków| Tatry - home | Dolina Białego | Dolina Strążyska | Dolina Kościeliska | Kościelec | Przełęcz Krzyżne | Szpiglasowa Przełęcz | Morskie Oko | Bystra | Skrajne Solisko | | Gęsia Szyja | Nosal | Czerwone Wierchy | Zawrat-Świnica | Rysy | Mięguszowiecka Przełęcz pod Chłopkiem | Orla Perć | Dolina Chochołowska | Siwy Wierch | Baraniec | | Jagnięcy Szczyt | Czerwona Ławka | Krywań | Koprowy Wierch | Bystra Ławka | Małołączniak | Mała Wysoka - Rohatka | Dolina ku Dziurze | Kozi Wierch | Orla Perć | | Wycieczki | Ekwipunek | Forum Tatry | Lista szlaków | Wycieczki - podział | Schroniska tatrzańskie | Ceny TPN i PKL | Zasady | Słowniczek tatrzański | Zdjęcia Orla Perć to najtrudniejszy szlak Polskich Tatr, wiodący boczną granią Tatr lub w jej pobliżu na odcinku od Przełęczy Zawrat (2159 m do Przełęczy Krzyżne (2112 m Przy złych warunkach (mokra skała, śnieg, oblodzenie) – szczególnie trudny. Zawiera fragmenty ubezpieczone łańcuchami, klamrami, drabinkami. Jednostronny na odcinku Zawrat — Kozi Wierch. Z Zawratu szlak wiedzie w stronę Małego Koziego Wierchu, Zmarzłych Czub na Zamarłą Turnię i Kozią Przełęcz (słynna drabinka). Dalej na Kozie Czuby, Wyżnią Kozią Przełęcz i Kozi Wierch (eksponowany odcinek). Za Kozim Wierchem przewija się raz na południową, raz na północną stronę grani, następnie trawersuje Czarne Ściany po stronie zachodniej i wiedzie granią Granatów lub w jej pobliżu (słynny „krok”). Na Granackiej Przełęczy skręca w prawo i prowadzi przez Orlą Basztę, Pościel Jasińskiego, Buczynowe Turnie, Turnię Ptak, Kopę nad Krzyżnem i Krzyżne, ściśle granią lub – częściej — trawersując południowe zbocza masywu (z niewielkimi wyjątkami na przykład w pobliżu Wielkiej Orlej Turniczki, gdzie trawersuje po północnej części grani). Jej przejście zajmuje około 6 godzin, ale uzależnione jest od ruchu na szlaku, warunków i naszej kondycji. Trzeba także doliczyć czas potrzebny na dojście na szlak i powrót. Warto rozważyć podzielenie tego przejścia na dwa etapy. W niniejszym tekście prezentujemy siedem, naszym zdaniem, bardzo ważnych tematów związanych z Orlą Percią, poczynając od jej historii, na kultowych miejscach kończąc. Mamy nadzieję, że zawarte tu informacje będą ciekawym uzupełnieniem tradycyjnego opisu tego szlaku, z którego — ze względu na mnogość tego typu publikacji: opisy w prasie, książkach i internecie, mapa, przewodnik — celowo rezygnujemy. Mamy natomiast nadzieję, że sporo informacji tu zawartych będzie dla was nowych, inspirujących lub po prostu ciekawych. HISTORIA Z historią Orlej Perci kojarzone jest przede wszystkim nazwisko księdza Walentego Gadowskiego, miłośnika Tatr i głównego orędownika wytyczenia tego wysokogórskiego szlaku. Urodził się on w 1861 roku w Nowym Wiśniczu. Do Zakopanego trafił dwadzieścia lat później jako kleryk, by podreperować zdrowie i wyleczyć płuca. Pobyt zakończył się nie tylko powrotem do zdrowia, ale także zauroczeniem Tatrami. Gadowski był człowiekiem zdecydowanym i konsekwentnym. Cenił sobie hart ducha i trenowanie ciała. Dla swoich uczniów organizował liczne wycieczki w góry — była to część jego programu wychowawczego. Nazywano go niekiedy „żelaznym księdzem”. Być może ze względu na „żelazną” wolę, a może na skutek wynoszenia na plecach „żelastwa” potrzebnego do budowy i ubezpieczenia Orlej Perci. Nie był to zresztą jedyny „żelazny” szlak, jaki wytyczył. W okresie międzywojennym, w 1926 roku, zainicjował budowę pienińskiej „orlej perci”, zwanej też Sokolą Percią, czyli odcinka od Sokolicy do Trzech Koron (obecnie szlak niebieski). Jednak sam pomysł tatrzańskiej Orlej Perci narodził się w głowie Franciszka Henryka Nowickiego. Młodopolski poeta przesłał w 1901 roku władzom Towarzystwa Tatrzańskiego projekt wytyczenia wysokogórskiego szlaku. Miał się on zaczynać przy Wodogrzmotach, a następnie prowadzić przez Wołoszyn, Kozi Wierch, Świnicę, Czerwone Wierchy i kończyć w Dolinie Kościeliskiej. Organizacja, borykająca się z problemami finansowymi, była nastawiona do tego pomysłu dość sceptycznie. Podchwycił go natomiast Gadowski, stając się głównym realizatorem całego projektu. Zdjęcia powyżej: Ksiądz Walenty Gadowski | Turyści na Orlej Perci, lata 30. XX wieku Idee, które przyświecały obu panom, wykraczały, co w ówczesnym czasie nie było niczym nadzwyczajnym, poza motywy turystyczne czy krajoznawcze. Te były oczywiście istotne — Gadowski cenił sobie wielce tatrzańskie panoramy, a górskie widoki były jednym z głównych powodów, dla których wędrował po Tatrach — ale odwoływali się także do dużo bardziej wzniosłych haseł: patriotycznych (wymagający polski szlak na polskiej grani), religijnych (być bliżej Boga) czy filozoficznych (góry uszlachetniają i pozwalają spojrzeć na życie z innej perspektywy). Budowę szlaku rozpoczęto w lipcu 1903 roku przy Wodogrzmotach Mickiewicza od symbolicznego toastu czterdziestoletnim tokajem. Prace trwały trzy lata. Nie wszystko szło jednak jak po maśle. Gadowski borykał się z brakami w funduszach, a także problemami na samej grani, gdzie z trudami mocowania sztucznych ułatwień zmagali się miejscowi górale i przewodnicy. Mimo przeszkód trasę oddano do użytku w 1906 roku (wytyczenie i znakowanie szlaków dochodzących trwało jeszcze przez sześć lat). Obejmowała ona odcinek od Zawratu do Polany pod Wołoszynem. Historyczny moment Gadowski uświetnił zamontowaniem figury Matki Boskiej w ścianie Zawratowej Turni — stoi tam ona do dnia dzisiejszego. Na przestrzeni ponad stu lat Orla Perć ulegała modyfikacjom. Część z nich zdecydowano się wprowadzić już na etapie wytyczania szlaku, jak choćby zmiany na odcinku Granacka Przełęcz — Skrajny Granat spowodowane obrywami. Decyzje o innych podjęto później. W 1925 roku Polskie Towarzystwo Tatrzańskie zlikwidowało przejście Zmarzły Staw — Kozia Przełęcz — Dolinka Pusta. Ponowne oznakowanie tego odcinka miało miejsce dopiero w 1953 roku. Trasę wyznaczono jednak nieco inaczej, rezygnując z drabinki prowadzącej z Koziej Przełęczy na Kozie Czuby, a decydując się na zakosy od strony Pustej Dolinki. Zmiany zaszły także na Małej i Wielkiej Buczynowej Turni — niegdyś szlak prowadził przez ich wierzchołki, obecnie je omija. Najpoważniejsza zmiana nastąpiła natomiast w 1932 roku, kiedy podjęto decyzję o zamknięciu odcinka od Krzyżnego po Polanę pod Wołoszynem, skracając tym samym przebieg Orlej Perci. Masyw Wołoszyna, będący ostoją dla niedźwiedzi, kozic i świstaków, a także dla najwyżej położonego w polskich Tatrach stanowiska limby i dla rzadkiej sosny drzewokosej, jest bardzo cenny pod względem przyrodniczym. Nic więc dziwnego, że już w 1936 roku, staraniem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, został objęty ochroną i jest obecnie rezerwatem przyrody. Wspomnieć także należy o odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu, który od 2007 roku jest jednokierunkowy. U podstaw decyzji podjętej przez TPN był duży ruch i tworzące się tutaj niebezpieczne zatory. Decyzja o wytyczeniu Orlej Perci wzbudziła mieszane uczucia i komentarze. Nie brakowało zarówno gorących zwolenników, jak i przeciwników jej powstania. Kolejne wypadki śmiertelne prowokowały także dyskusje o zamknięciu szlaku, usunięciu asekuracji bądź wymianie jej na metalowe linki, znane z via ferrat. Mimo tego najsłynniejszy polski szlak pozostaje w swoim pierwotnym, historycznym kształcie. I, tak jak sto lat temu, budzi emocje i przyciąga spragnionych wysokogórskich wrażeń turystów. WYPADKI Orla Perć z założenia miała być szlakiem dla turystycznej elity Tatr — ludzi doświadczonych i przygotowanych do wysokogórskich wędrówek. Ale sztuczne ułatwienia zamontowane na tej trasie przyciągają także tych, którzy nie powinni się na niej znaleźć. W związku z tym ciągle dochodzi tu do wielu wypadków, także śmiertelnych. Dzięki kronikom TOPR dysponujemy danymi z lat 1909-2014. W tym czasie na Orlej, a także szlakach dojściowych i przecinających (będziemy je brać pod uwagę w dalszych rozważaniach, dotyczących ostatnich dwudziestu lat) doszło do stu dwudziestu dwóch wypadków śmiertelnych. Stanowi to czternaście procent wszystkich śmiertelnych wypadków w Tatrach w tym okresie (w sumie było ich 872). Najwięcej, bo dwadzieścia zgonów miało miejsce w rejonie Zawratu (przełęcz, żleb i zejście), co stawia go na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o najniebezpieczniejsze punkty Orlej. Druga w tym niechlubnym rankingu jest Kozia Przełęcz, na której doszło do piętnastu wypadków śmiertelnych — o dwa więcej niż na odcinku Świnica-Zawrat. Warto także podkreślić, że szczególnie niebezpieczny jest cały masyw Koziego Wierchu, czyli odcinek Kozia Przełęcz—Kozie Czuby—Przełęcz Wyżnia—Kozi Wierch, na którym we wspomnianym okresie wydarzyły się dwadzieścia cztery wypadki śmiertelne. Nie sposób nie wspomnieć o najgłośniejszych tragediach, które miały miejsce w Żlebie Drege’a, nazwanego tak od nazwiska pierwszego turysty, który stracił w nim życie w 1911 roku. Jest to bardzo zwodnicze miejsce, znajdujące się między Pośrednim a Skrajnym Granatem. Żleb ten, z początku szeroki i niezbyt stromy, dla każdego, kto zabrnie nim zbyt daleko — poruszając się coraz bardziej stromymi stopniami, które kończą się kominem i przewieszonym terenem — stanie się po chwili pułapką bez wyjścia. Tak jak dla trójki turystów, która w 1914 roku szła Orlą Percią na Granaty. Rodzeństwo Maria i Bronisław Bandrowscy i Anna Hackbeilówna, chcąc szybko zejść nad Czarny Staw Gąsienicowy, zapędzili się Żlebem Drege’a w miejsce, z którego nie dali już rady się cofnąć. Po nocy spędzonej pod gołym niebem Anna próbowała przetrawersować w kierunku Żółtej Turni — odpadła i zginęła na miejscu. Rodzeństwo próbowało znaleźć inną drogę. Dotarli nad urwisko — szanse na wydostanie się z pułapki zmalały do zera. Piątego dnia zrozpaczony Bronisław, trawiony gorączką i poczuciem odpowiedzialności za sytuację, w której się znaleźli, rzucił się w przepaść. Kiedy dzień chylił się ku zachodowi, Maria postanowiła iść w jego ślady. Przed krokiem w przepaść powstrzymał ją jednak generał Mariusz Zaruski, który dostrzegł jej sylwetkę znad Czarnego Stawu. Znacznie dokładniejsze dane, uwzględniające wszystkie wypadki (359), a nie tylko te zakończone tragicznie (57) pochodzą z lat 1995-2014. Nie widać tu żadnego trendu ani średniej rocznej liczby zdarzeń — ich rozrzut jest dość duży. Nawet w tym zawężonym okresie są spore różnice tak w liczbie zdarzeń (35 w 2012 roku i 5 w 1995 roku), jak i ofiar (7 w 2007 i 2012 roku i brak w 2009 roku). Analizując dane, nie sposób nie zauważyć, że w latach 1909— 1994, a więc w ciągu osiemdziesięciu pięciu lat, doszło na Orlej do sześćdziesięciu pięciu wypadków śmiertelnych, podczas gdy w ciągu ostatniego dwudziestolecia było ich pięćdziesiąt siedem. Wzrost liczby wypadków wiąże się zapewne z liczbą osób, które wędrują tym szlakiem. Nie ma natomiast konkretnych danych, by ustalić procentowy stosunek ofiar do ogólnej liczby wędrujących tędy turystów, porównać początek XX i XXI wieku i stwierdzić, jaki jest odsetek ludzi dobrze przygotowanych. Zostawmy jednak na boku dywagacje i wróćmy do analizy faktów. Zdaniem ratowników TOPR, poza wspomnianym już natężeniem ruchu na liczbę wypadków znaczny, jeśli nie pierwszorzędny wpływ mają także warunki panujące danego roku na Orlej Perci. Co szósty wypadek, który się tu wówczas wydarzył, zakończył się śmiercią. Trzeba podkreślić, że w latach 2005-2014 wzrosła liczba wypadków (także śmiertelnych) w stosunku do poprzedniego dziesięciolecia. Jakimś pocieszeniem może być natomiast fakt, że stosunek tragedii do ogólnej liczby wypadków w tym okresie zmalał. W latach (1995-2014) najwięcej wypadków miało miejsce w Zawratowym Żlebie (72; uwzględniając przełęcz i zejście na południe było ich łącznie 89), na Krzyżnem (53) i odcinku Świnica—Zawrat (42). Na tym ostatnim najwięcej z nich zakończyło się tragicznie (11), osiem osób zginęło natomiast na Koziej Przełęczy i okolicach Zawratu (przełęcz, żleb i zejście na południe). Niebezpieczny jest także wspomniany już wyżej fragment od Koziej Przełęczy do Koziego Wierchu, gdzie doszło do sześćdziesięciu jeden wypadków, w których zginęło trzynaście osób. Jest to eksponowany i trudny teren, szczególnie nieprzyjemny w czasie nagłego załamania pogody, opadu czy oblodzenia. Podobnie jak Granaty, które dodatkowo są dość skomplikowane orientacyjnie, i przy wystąpieniu powyższych utrudnień, a także mgły czy ograniczonej widoczności, mogą stać się groźną pułapką. Świadczą o tym liczby: w ciągu ostatnich dwudziestu lat doszło tu do dwudziestu dziewięciu wypadków, w których życie straciły cztery osoby. Co ciekawe, w rozpatrywanym dwudziestoleciu znacznie więcej wypadków miało miejsce na szlakach dojściowych niż na samej Orlej Perci (odpowiednio 213 i 146). Podobny był natomiast odsetek ofiar (28 i 29). Błędem jest więc lekceważenie odcinków podejściowych, a także uleganie pokusie rozprężenia podczas zejścia po wydostaniu się z trudnego, eksponowanego szlaku graniowego. Jednocześnie jako przestrogę należy podać smutny fakt, że jeśli już dojdzie do wypadku na samej Orlej Perci, to średnio jeden na pięć zakończy się śmiercią poszkodowanego. Wśród przyczyn wypadków na pierwszy plan wybijają się poślizgnięcia na zalegających płatach śniegu (107) i mokrych bądź oblodzonych skałach (102) — niemal dwie trzecie wszystkich (359). Tatrzańscy turyści zbyt często zapominają o tym, że w wyższych partiach gór, zacienionych żlebach i osłoniętych ścianach śnieg utrzymuje się znacznie dłużej niż w niższych partiach. Nie trzeba więc specjalnych badań, by orzec, że jednym z głównych powodów występowania tego typu wypadków jest brak odpowiedniego sprzętu. Raki, czekan i kask, a także lina do asekuracji z pewnością pozwoliłyby zmniejszyć liczbę zdarzeń. Podobnie jak zestaw do via ferraty na samej grani, który w kluczowych miejscach zabezpieczyłby ślizgającego się turystę przed upadkiem. Poślizgnięcia na mokrej skale miały miejsce głównie w górnej części Zawratowego Żlebu, na Zmarzłej Przełączce Wyżniej, Koziej Przełęczy, wyjściu z Koziej Przełęczy na Kozie Czuby, Koziej Przełęczy Wyżniej, w okolicach Żlebu Kulczyńskiego, w rejonie Granatów i okolicach Orlej Baszty. Wśród innych przyczyn wymienić należy także zabłądzenia (95), zasłabnięcia (21) i zachorowania (12). Stosunkowo rzadkim powodem wypadków są porażenia piorunem, choć należy podkreślić, że i one występują (4), dlatego przed wejściem na Orlą Perć należy zapoznać się nie tylko z panującymi tam warunkami, ale także z prognozą pogody[1]. ASEKURACJA Orla Perć to najtrudniejszy znakowany szlak w polskich Tatrach, ubezpieczony w kluczowych miejscach sztucznymi ułatwieniami. Wie o tym prawie każdy, kto się na niego wybiera, choć oczywiście zdarzają się też ludzie kompletnie nieprzygotowani. Ale nawet ci, którzy mają górskie doświadczenie, skupiają się nazbyt często na ułatwieniach, zamiast na rzeczywistych trudnościach. Bagatelizowany jest także sprzęt potrzebny na Orlą. Dobre buty, ciepła odzież, rękawiczki, apteczka — to podstawowe elementy wyposażenia. Mało kto zdaje sobie sprawę, że TPN i TOPR zalecają także zestaw do pokonywania via ferrat: kask, uprząż i specjalną lonżę z absorberem. Oczywiście Orla Perć nie jest klasyczną „drogą żelazną” znaną z Dolomitów, niemniej jednak sprzęt ten sprawdzi się podczas asekuracji w najbardziej niebezpiecznych i ubezpieczonych metalowymi łańcuchami i drabinkami miejscach. Zestaw do pokonywania via ferrat zwiększy nasze bezpieczeństwo na Orlej Perci. Technikę asekuracji za pomocą zestawu prezentuje Przewodnik IVBV Tomasz Gąsienica Mikołajczyk; fot. Piotr Drożdż Kluczowym elementem zestawu jest lonża z absorberem energii. Ma ona kształt litery Y. Najkrótszy z końców służy do zamocowania lonży do łącznika uprzęży, dwa dłuższe to ramiona zakończone specjalnymi, blokującymi się karabinkami o dużych prześwitach. Ramiona mogą być wykonane z liny lub elastycznej taśmy rurowej. Te pierwsze występują w modelach, w których energia odpadnięcia pochłaniana jest przez linę przeplecioną przez specjalną płytkę (zwiększa drogę hamowania i przejmuje energię). Drugie — w przypadku absorbera ze zszytej w harmonijkę taśmy, która podczas upadku rozrywa się w kontrolowany sposób, zmniejszając impet uderzenia. Celem obydwu rozwiązań jest pochłonięcie części energii, jaka zadziała na nas podczas ewentualnego odpadnięcia, które na via ferratach nie jest szczególnie wskazane. Innymi słowy, dzięki dodatkowemu zabezpieczeniu szarpnięcie spowodowane upadkiem będzie dużo mniejsze, podobnie jak jego skutki. Lonże pozbawione absorbera nie nadają się na Orlą Perć ani żadną via ferratę! Poruszając się fragmentami wyposażonymi w łańcuchy, pamiętajmy, że na jednym odcinku (pomiędzy dwiema kotwami) powinien znajdować się jeden turysta. Oba karabinki powinny być wpięte w łańcuch. Dochodząc do kotwy łączącej dwa odcinki, pamiętajmy, by karabinki przepinać po kolei — wypinamy jeden i zapinamy go na łańcuchu za kotwą, a następnie powtarzamy tę czynność z drugim ramieniem lonży. Niedopuszczalne jest wypinanie obydwu karabinków na raz! Jeżeli chcemy się poruszać Orlą Percią na wiosnę lub jesienią, gdy już lub jeszcze zalegają płaty śniegu, powinniśmy zabrać raki i czekan. Przyda się także lina, którą zaasekurujemy się na stromych podejściach. Stanowiska można wówczas założyć z kotw, do których przymocowane są łańcuchy. Przejścia zimowe, ze względu na trudności i powagę, mają już charakter taternicki, wymagane jest więc obycie z poruszaniem się zimą w terenie eksponowanym, znajomość asekuracji i technik linowych, a także samodzielnego zakładania przelotów i stanowisk. DROGI DOJŚCIOWE / ZEJŚCIOWE Podczas planowania wycieczki Orlą Percią warto poznać wszystkie warianty podejścia, by rozłożyć sobie marsz na etapy, oraz zejścia — na wypadek złej pogody lub innych okoliczności, które zmuszą nas do szybszego opuszczenia grani. Są to: niebieski szlak przez Zawrat z Doliny Suchej Wody Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów Polskich, żółty szlak z Dolinki Koziej do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Kozią Przełęcz, czarny szlak z Koziego Wierchu do Doliny Pięciu Stawów Polskich, czarny szlak z Przełączki nad Buczynową Doliną do Koziej Dolinki Żlebem Kulczyńskiego, zielony szlak z Zadniego Granatu do Koziej Dolinki, żółty szlak ze Skrajnego Granatu nad Czarny Staw Gąsienicowy, z Doliny Pańszczyca przez Przełęcz Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Hala Gąsienicowa (Murowaniec) — Zawrat Początek na Hali Gąsienicowej (1510 m Początkowo łagodny i przyjemny spacer trawersujący zbocze Małego Kościelca, prowadzący wschodnią stroną Czarnego Stawu Gąsienicowego, wystramia się, wyprowadzając nad Zmarzły Staw. Tu zaczyna się właściwe podejście. W ostatniej części jest trudny technicznie i ubezpieczony łańcuchami, a nachylenie stoku wynosi maksymalnie 40 stopni. Zimą podejście wprost żlebem. Szlak: niebieski Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 45 min. Zawrat — Dolina Pięciu Stawów Polskich Przełęcz Zawrat znajduje się w grani bocznej Tatr, pomiędzy Zawratową Turnią a Małym Kozim Wierchem. Zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich jest znacznie łagodniejsze i bez trudności technicznych w porównaniu do szlaku na Zawrat z Doliny Suchej Gąsienicowej. Po drodze przechodzimy przez dwie dolinki składowe Doliny Pięciu Stawów Polskich: Dolinkę pod Kołem oraz Dolinkę Pustą (w jej dolnej części), do której przedostajemy się z tej pierwszej, przecinając grań Kołowej Czuby. Po drodze oglądamy wszystkie pięć stawów — Zadni, Czarny, Wielki, Mały i Przedni. W drugiej części szlaku przecinają go lub odchodzą od niego szlaki boczne wyprowadzające na okoliczne szczyty i przełęcze (na Kozią Przełęcz, Kozi Wierch, Szpiglasową Przełęcz i Krzyżne). Schodzimy do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i niżej, Doliną Roztoki, do szlaku Palenica Białczańska — Morskie Oko, skąd mamy pół godziny pieszo do Palenicy Białczańskiej. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: niebieski Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 30 min. Wśród przyczyn wypadków na pierwszy plan wybijają się poślizgnięcia na zalegających płatach śniegu. Na zdjęciu niebezpieczny Żleb Blatona (zdjęcie wykonane 29 maja). Bardzo często wiosną i jesienią turyści nie są odpowiednio przygotowani do takich warunków; fot. Piotr Drożdż Kozia Dolinka – Kozia Przełęcz W górnej części podejście strome, ale bez większych trudności technicznych, wyprowadza na wąską przełęcz. Nachylenie stoku wynosi tam około 43 stopni. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 40 min. Czas zejścia: 25 min. Kozia Przełęcz — Dolina Pięciu Stawów Polskich (schronisko) Trudny technicznie, eksponowany szlak trawersujący zbocze Kozich Czub. Przy mokrej i śliskiej skale przejście dla mniej doświadczonych turystów niewskazane. Za to przy dobrych warunkach można obserwować taterników wspinających się na południowej ścianie Zamarłej Turni. Przejście ułatwiają liczne łańcuchy — cały górny odcinek szlaku od Koziej Przełęczy (2137 m jest nimi ubezpieczony. Zimą wprost żlebem. Szlak: żółty Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 25 min. Dolina Pięciu Stawów Polskich — Kozi Wierch To szlak wiodący Doliną Pięciu Stawów Polskich na najwyższy szczyt znajdujący się całkowicie po stronie polskiej — Kozi Wierch (2291 m Zaczyna się nieopodal Wielkiego Stawu Polskiego, w miejscu zwanym Nowym Solniskiem. Początkowo wiedzie dość łagodnym terenem, pod koniec nastromienie wynosi około 25 stopni. Jest to najłatwiejszy spośród szlaków wyprowadzających na ten szczyt — bez trudności technicznych oraz sztucznych ułatwień. Od południowej strony, którą podchodzimy, Kozi Wierch jest bowiem znacznie łagodniejszy niż od północnej oraz zachodniej. Szlak przez ponad połowę długości prowadzi wzdłuż Szerokiego Żlebu, na końcowym odcinku łącząc się z czerwono znakowaną Orlą Percią. Szlak: czarny Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 40 min. Kozia Dolinka — Żleb Kulczyńskiego Krótki, ale wymagający odcinek szlaku wyprowadzający z Koziej Dolinki (1940 m Żlebem Kulczyńskiego na Przełączkę nad Buczynową Doliną w Orlej Perci. Na odcinku wiodącym żlebem jest stromy, ubezpieczony łańcuchami. Czarny szlak odbija od zielonego, wiodącego na Zadni Granat za Zmarzłym Stawem. Należy zwrócić szczególną uwagę na znaki, w kilku miejscach łatwo bowiem zejść z właściwej trasy, co może skończyć się „zapchaniem” w Rysę Zaruskiego. Szlak: czarny Czas podejścia: 40 min. Czas zejścia: 30 min. Kozia Dolinka — Zadni Granat Wygodne, bez większych trudności technicznych podejście na sam szczyt Zadniego Granatu (2240 m Bez ułatwień technicznych. Szlak: zielony Czas podejścia: 1 godz. 20 min. Czas zejścia: 50 min. Czarny Staw Gąsienicowy — Skrajny Granat Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym odchodzi od niebieskiego szlaku trasa Hala Gąsienicowa—Zawrat i wiedzie w górę, wyprowadzając na grań nieco poniżej Skrajnego Granata. Szlak osiągamy bez większych trudności technicznych, choć miejscami pokonujemy dość stromy teren. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 1 godz. 20 min. Czas zejścia: 1 godz. Hala Gąsienicowa (schronisko Murowaniec)—Krzyżne Po początkowym odcinku prowadzącym od Murowańca przez las szlak przecina Zadni Upłaz — grań odchodzącą od Żółtej Turni. Schodzimy do Doliny Pańszczyca, jednego z najbardziej odludnych i cichych zakątków walnej Doliny Suchej Wody Gąsienicowej. Czeka nas przejście przez Pańszczyca obok Czerwonego Stawu. Przed nami od wschodu masyw Koszystej kulminujący w Waksmundzkim Wierchu, następnie Przełęcz Krzyżne, Kopa nad Krzyżnem, Turnia Ptak i Buczynowe Turnie. Po prawej masyw Żółtej Turni. Ścieżka zaczyna wznosić się coraz bardziej stromo aż na Krzyżne, gdzie nastromienie wynosi około 35 stopni. Nad Krzyżnem znajduje się punkt zwornikowy, od którego odchodzą trzy granie. Krzyżne stanowi jednocześnie zakończenie Orlej Perci. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 2 godz. 45 min. Czas zejścia: 2 godz. 30 min. Widok z Koziego Wierchu; fot. Leszek Jaćkiewicz Przełęcz Krzyżne—Dolina Pięciu Stawów Polskich Zejście na południową stronę grani. Początkowo jest dość stromo (około 35 stopni), ale bez trudności technicznych podchodzimy ścieżką wiodącą zakosami, która następnie trawersuje próg Dolinki Buczynowej, by — już łagodniej — zejść na dno Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zakończenie szlaku znajduje się przy Wielkim Stawie Polskim. Stąd niebieskim szlakiem możemy w ciągu piętnastu minut dojść do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 2 godz. 20 min. Czas zejścia: 2 godz. CO WIDAĆ Z ORLEJ PERCI? Po co na tę Perć? Nie tylko dla pokonania trudnego technicznie szlaku, ale żeby nacieszyć oczy tym, co widać. Bo Orla Perć — jak to grań — pozwala zajrzeć na dwie strony masywu. A jest na co popatrzeć. Na całym szlaku po obu stronach grani mamy dwie walne doliny: Suchej Wody Gąsienicowej (od północy) i Białki (od południa). Podczas marszu odsłaniają nam się ich kolejne doliny składowe. Cały szlak pod względem widokowym można podzielić na dwa odcinki: Zawrat — Skrajny Granat oraz Skrajny Granat — Krzyżne. Na pierwszym odcinku grań zawija wokół kotła Czarnego Stawu Gąsienicowego i tę część Doliny Suchej Wody Gąsienicowej widzimy pod nami od strony północnej, od południowej zaś — Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Na drugim odcinku od północnej strony zaglądamy do Doliny Pańszczyca, stanowiącej jedną z dolin składowych Suchej Wody Gąsienicowej, od południa widzimy już nie tylko Pięć Stawów, ale też całą Dolinę Roztoki, wraz z ograniczającymi ją masywami i dalej położonymi szczytami, takimi jak Lodowy, Gerlach, Rysy, Wysoka, Wielki Mięguszowiecki Szczyt, Cubryna, Mur Hrubego czy Krywań. Z niektórych miejsc Orlej Perci widać południowe stoki Tatr Bielskich oraz szczyty Tatr Zachodnich, na czele z Beskidem, Kasprowym Wierchem, Giewontem, Czerwonymi Wierchami i dalszymi, granicznymi i słowackimi masywami. Panorama z Orlej Perci stanowi jedną z najciekawszych w całych Tatrach. Zawrat Możemy przede wszystkim zajrzeć w głąb Dolinki pod Kołem i obejrzeć Zadni Staw Polski — ten, który jest niewidoczny z rejonu schroniska w Pięciu Stawach. Zatem przed oczami mamy najbardziej odległy i schowany zakątek Pięcistawów oraz jego ograniczenie — fragment głównej grani Tatr odchodzący od Świnicy przez Walentkowy, Cichy i Gładki Wierch, Gładką Przełęcz Kotelnice, Kostury po Szpiglasowy Wierch, Miedziane, dalej Pośredni Wierszyk, Cubrynę, Wielki Mięguszowiecki Szczyt, Rysy, Wysoką, Ganek, Gerlach, a na kolejnym planie — między innymi Hruby, Szczyrbski i Szatana. Widać też ograniczającą Dolinkę pod Kołem, Kołową Czubę i trawersujący ją szlak zejściowy. Kozi Wierch Najwyższy szczyt Polski położony całkowicie w granicach kraju (2291 m Przy dobrej przejrzystości powietrza widok z niego stanowi jeden z najbogatszych w Tatrach. Rozległa panorama na wszystkie strony świata. Skrajny Granat Jesteśmy na szczycie zwornikowym i dzięki temu mamy wgląd w trzy doliny oraz ich otoczenie: Pięciu Stawów, Pańszczyca i Gąsienicową. Zajrzymy także od góry w dziką Dolinę Buczynową, zawieszoną wysoko nad Doliną Roztoki. Krzyżne Widok należy do najwspanialszych w Tatrach. Pod nami głęboko wcięta zielona Dolina Roztoki, której dnem płynie, a raczej spada Potok Roztoka. Możemy podziwiać łagodnie wyprofilowane przez lodowiec U-kształtne dno Roztoki oraz — na prawo — rozległą Dolinę Pięciu Stawów Polskich stanowiącą jej najwyższe piętro. Do tego przeciwległe otoczenie Pięcistawów, nie tylko zamykające dolinę masywy Opalonego i Miedzianego, ale też dalsze plany coraz bledszych szczytów — niemal kompletną panoramę całych Tatr Wysokich. Z drugiej strony mamy pod sobą Dolinę Pańszczyca — cichą, odludną, zamkniętą od zachodu piramidą Żółtej Turni, a od wschodu — masywem Koszystej. Jeśli wyjdziemy na punkt zwornikowy kilkanaście metrów powyżej przełęczy, będziemy mogli zajrzeć do odludnej, dzikiej (rezerwat ścisły) Doliny Waksmundzkiej zamkniętej ramionami Kończystej i Wołoszyna. NAJSŁYNNIEJSZE MIEJSCA Są na Orlej Perci miejsca, które nazwać można kultowymi — czy to ze względu na stopień trudności, czy też ekspozycję. Dwa najbardziej znane to z pewnością drabinka na zejściu z Zamarłej Turni na Kozią Przełęcz oraz „krok” w rejonie Zadniego Granatu. Jest ich jednak więcej. Kultowe miejsca Orlej Perci: drabinka ponad Kozią Przełęczą w masywie Zamarłej Turni… Honoratka Od Zmarzłej Przełączki Wyżniej znajdującej się pomiędzy Małym Kozim Wierchem a Kozimi Czubami trawersujemy ubezpieczone łańcuchami zbocze stromego Żlebu Honoratka. Odcinek ten jest trudny technicznie, a w przypadku poślizgnięcia i upadku możliwe jest, niestety, stoczenie się stromym żlebem. Drabinka Znajduje się tuż ponad Kozią Przełęczą, w masywie Zamarłej Turni. Wmontowana jest w granitową płytę. Ma osiem metrów długości i umożliwia sprawne pokonanie tego gładkiego i stromego odcinka. Mimo to przejście nią może być trudne, szczególnie dla osób wrażliwych na ekspozycję — po obu stronach mamy bowiem lufę. Dlatego zwłaszcza na tym odcinku przydaje się odpowiednia asekuracja. Wyjście na Kozi Wierch Podejście na Kozi Wierch z Koziej Przełęczy przez Kozie Czuby usatysfakcjonuje każdego miłośnika przestrzeni. Strome i eksponowane odcinki wiodące płytami lub zacięciami, ubezpieczone łańcuchami oraz klamrami przechodzi się w miarę komfortowo, jednak robią one spore wrażenie na osobach nieprzyzwyczajonych do ekspozycji. Żleb Kulczyńskiego Znajduje się poniżej Orlej Perci i stanowi szlak zejściowy lub podejściowy. Fragment poniżej rysy Zaruskiego jest kluczowy podczas podejścia, bowiem znakowana trasa skręca gwałtownie, natomiast dla wielu osób „logiczna” linia wiedzie wprost w górę, narzucającą się rysą. „Logiczna, ale zgubna — w tym miejscu na skale narysowana jest trupia czaszka… … i krok w rejonie Skrajnej Sieczkowej Przełączki pomiędzy Pośrednim a Skrajnym Granatem; fot. Piotr Drożdż Krok W rejonie Skrajnej Sieczkowej Przełączki, pomiędzy Pośrednim a Skrajnym Granatem znajduje się słynny krok nad przepaścią (który można jednak obejść dołem). Idąc granią, trzeba zrobić krok nad szczeliną i sporą „lufą”. Sprawę ułatwia co prawda łańcuch, jednak jest on zamontowany na tyle nisko, że samo jego chwycenie bez dodatkowej asekuracji może nie zabezpieczyć nas wystarczająco przed poślizgnięciem się w tym miejscu. Skalny chłopek Zmarzła Przełęcz oddziela Zmarzłe Czuby od Zamarłej Turni. Na jej wschodnim siodle (ma dwa) znajduje się charakterystyczny, trzymetrowy obelisk skalny, nazywany przez turystów „chłopkiem” i notorycznie przez nich podpierany. Z Przełęczy widać także południową ścianę kultowej wśród wspinaczy Zamarłej Turni. PRZYRODA Ze względu na dużą ekspozycję i trudność szlaku Orla Perć nie jest dobrym miejscem do obserwacji przyrodniczych. Jeśli jednak jesteśmy w bezpiecznym miejscu i mamy chwilę, warto się rozejrzeć, by zobaczyć, co w trawie piszczy. Szlak przebiega w strefie hal i turni na podłożu bezwęglanowym. Jeśli chodzi o roślinność, możemy obserwować głównie gatunki należące do zespołu situ skuciny i boimki dwurzędowej. Są to murawy tworzące niskie, zwarte darnie. Poza sitami i trawami występuje tutaj wrotycz alpejski, jastrzębiec alpejski i dzwonek alpejski. Z powodu trudnych warunków klimatycznych oraz płytkiej gleby bogactwo gatunkowe nie jest duże. W strefie uskoków tektonicznych, gdzie znajdziemy skały mylonitowe, zawierające więcej dostępnych dla roślin minerałów, czyli między innymi w okolicy Zawratu i Koziej Przełęczy, występuje nieco więcej gatunków, na przykład skalnica karpacka czy mchowata. Flora turniowa na Kozim Wierchu; fot. Jan Krzeptowski Większość organizmów żyjących na tej wysokości wyspecjalizowała się do przetrwania w najtrudniejszych warunkach. Służą temu liczne przystosowania: niewielka wysokość, postać poduszkowa lub różyczkowa, pokrycie woskiem lub kutnerem czy pseudożyworodność. Wiele z nich to relikty glacjalne, czyli gatunki, które przybyły w Tatry z dalekiej Północy w czasie epoki lodowcowej. Mimo że ostatnie tatrzańskiej lodowce stopniały jakieś dziesięć tysięcy lat temu, gatunki te zadomowiły się w Tatrach na dłużej. Podobną florę jak na Orlej Perci spotkamy zatem w północnej Norwegii czy na Islandii. Kolorowe plamy na głazach to porosty, które dobrze czują się w mroźnym klimacie i radzą sobie nawet na nagiej skale. Najpowszechniejszym gatunkiem jest wzorzec geograficzny o zielonych lub żółtych plechach. Porosty są pionierskimi gatunkami — produkują kwasy porostowe, które przyspieszają wietrzenie skał, inicjują proces glebotwórczy i w ten sposób torują drogę roślinom naczyniowym. Ciekawostką jest, że żyją bardzo długo: plechy wzorców mogą mieć nawet kilka tysięcy lat. Rejon Orlej Perci to naturalne miejsce występowania kozic, które dobrze sobie radzą nawet w trudnym terenie. Natura wyposażyła te zwierzęta w szereg przystosowań — mają bardzo duże serce (dwa razy większe od człowieka w przeliczeniu na masę ciała), specjalną budowę racic i kilkuwarstwowe futro, chroniące przed pogodą lepiej niż polar i goretex. W dolinach poniżej można usłyszeć ostrzegawcze gwizdy świstaków. W Dolinie Pięciu Stawów Polskich żyje największa część ich polskiej populacji. Często spotykanym ptakiem w tym rejonie jest płochacz halny, przypominający ubarwieniem i sylwetką wróbla. Nietrudno go wypatrzeć, bo kręci się w miejscach, gdzie zatrzymują się turyści — na Zawracie czy Kozim Wierchu — próbując wyżebrać od nich jedzenie. [1] Na podstawie opracowania Wypadki na Orlej Perci w latach 1995 – 2014 autorstwa Adama Maraska i Andrzeja Maraska Autorzy: Agnieszka Szymaszek, Jan Krzeptowski, Łukasz Ziółkowski Powyższy tekst pochodzi ze specjalnego tatrzańskiego numeru GÓR (245) z 2015 roku. Jeśli chcecie przeczytać więcej wartościowych artykułów, zapraszamy na Masyw Granatów góruje dumnie ponad Halą Gąsienicową, wzbija się niebotycznie znad Czarnego Stawu. Zamyka część Orlej Perci widzianej z Hali, Orla bowiem za Granatami nieco zakręca i chowa się za Żółtą Turnią. Od strony Pięciu Stawów Granaty już nieco "giną w tłumie", ale nic to. Piękne i wyniosłe to szczyty. Granaty ponad Buczynową Dolinką widziane z Piątki Granatów jest trzy - patrząc od lewej z Hali lub znad Czarnego Stawu Gąsienicowego pierwszy jest Skrajny, w środku (jak nazwa wskazuje) Pośredni, a jakby nieco z tyłu chowa się Zadni. Zadni Granat choć zawsze wydaje mi się być najniższym - jest w rzeczywistości najwyższy. Jednak różnice pomiędzy wysokością wierzchołków nie są znaczne: Zadni ma 6 metrów "przewagi" nad Pośrednim, a ten z kolei 9 nad Skrajnym. Zadni Granat (2240 m Pośredni Granat (2234 m), Skrajny Granat (2225 m) Hala Gąsienicowa zzoomowane Granaty widziane znad Czarnego Stawu Gąsienicowego Granaty da się ugryźć turystycznie z dołu (czyli nie z żadnej ze stron Orlej Perci) na dwa sposoby: - szlakiem zielonym znad Czarnego Stawu Gąsienicowego na Zadni Granat, stamtąd granią przez Pośredni do Skrajnego i w dół żółtym - szlakiem żółtym znad Czarnego Stawu Gąsienicowego na Skrajny Granat, stamtąd granią przez Pośredni na Zadni i w dół zielonym - i to jest zwykle bardziej polecana opcja dla idących tam po raz pierwszy i ociupinkę zalęknionych. Granaty widziane z Orlej Perci (okolice trawersu Orlej Baszty) - - na pierwszym planie (najbardziej po prawo) Skrajny Wycieczka na Granaty bywa polecana jako dobra trasa na zapoznanie się ze specyfiką szlaku, jakim jest Orla Perć (bowiem przez czubki Granatów przebiega właśnie czerwone malowanie znaczące Orlą). Według mnie, jest to istotnie dobry pomysł, z paru powodów: - Same Granaty stanowią maleńki fragment OP, przechodzi się je szybko i jeśli nie podoba nam się to, co tam zastajemy, to w każdej chwili możemy zawrócić (w odróżnieniu od odcinka Zawrat-Kozi Wierch, który jest jednokierunkowy, albo od odcinka Krzyżne-Skrajny Granat, który choć dwukierunkowy, ale jest dosyć długi bez szlaku zejściowego gdzieś po drodze) - Granaty należą do odcinka Orlej Perci uznawanego za najłatwiejszy (umownie wyróżnia się 3 części: 1) Zawrat-Kozi Wierch; 2) Kozi Wierch-Skrajny Granat; 3) Skrajny Granat-Krzyżne) - Wędrując wierzchołkami Granatów mamy do czynienia z relatywnie niewielkimi trudnościami ale znajdującymi się bardzo wysoko i wystawionymi na sporą ekspozycję - możemy więc przekonać się co do własnej reakcji na poruszanie się w wysokogórskim i przepaścistym - ale dosyć łatwym - terenie. Jeśli okaże się, że wypełnienie naszych kończyn nie zamienia nam się nagle w watę i nie kręci nam się w głowie - to oznacza, że pewnie damy sobie radę i z czymś nieco trudniejszym. - To bardzo ciekawa i obfitująca w piękne widoki wycieczka. widok z okolic Zadniego Granatu Szlaki dojściowe/zejściowe: * żółty na Skrajny Granat - znad Czarnego Stawu Gąsienicowego początkowo niebieskim wzdłuż brzegu, następnie już żółtym pod górę wśród kosodrzewiny (która gdzieś tam wyżej oczywiście się kończy). początek żółtego szlaku (ujęcie panoramiczne) Najpierw po prostu mozolnie po skalnych stopniach, potem nieco stromo, na końcu dość ciekawie. Po drodze jeden łańcuch - przy suchej skale niespecjalnie potrzebny (choć raz na jakiś czas zdarza się, że ktoś stamtąd leci...). Końcówka, jak już napisałam, nieco ciekawa, przydają się łapki. Fragment z łańcuchem (foto przedstawia osoby schodzące) Lekkie trudności, coś więcej niż spacer, ale do ogarnięcia dla sprawnego turysty. Polecany raczej do wchodzenia niż schodzenia, ponieważ wszelkie ewentualne trudności - także te zaskakujące nas - łatwiej pokonywać jest pod górę niż w dół. W zejściu dość upierdliwy ze względu na stromiznę w górnych partiach. I małe kamyczki. Przy upadku można się sturlać. * zielony na Zadni Granat - początkowo też wzdłuż Stawu niebieskim szlakiem tylko dalej, kawalątek żółtym obok Zmarzłego Stawu (ładne miejsce) i wreszcie docieramy do zielonego oznakowania. Zdecydowanie łatwiejszy, mniej stromy, bezpieczniejszy od żółtego na Skrajny - dlatego też bardziej polecany do schodzenia. Trudności raczej brak ALE - miliardy małych kamyczków usuwających się spod butów, co bywa podczas zejścia denerwujące (i bolesne przy skutecznym poślizgu). Plus jest taki, że tam raczej nie ma gdzie spaść. Mimo wszystko - ze względu na mniejszą stromiznę lepiej/łatwiej/bezpieczniej jest schodzić tym właśnie - czyli to, co pomiędzy Skrajnym a Zadnim: Wariant kierunku - od Skrajnego do Zadniego: Granat Pośredni widziany ze Skrajnego Jeśli zaczynamy przygodę z Granatami od Skrajnego i jest to nasz "pierwszy raz gdzieś na OP" - to, co zastajemy na górze robi na nas zapewne niemałe wrażenie. Oczywiście Zadni też oferuje fajne wysokogórskie widoki, bliskość i wyniosłość Koziego Wierchu i tak dalej. Chodzi mi jednak o otoczenie i o to, na co patrzymy, wiedząc, że czeka nas lada moment. Otóż stojąc na Skrajnym i patrząc na podejście na Pośredni (jeśli jesteśmy tam po raz pierwszy) widzimy sieczkę, coś, co przeszło przez maszynkę do mięsa, a czym podobno wiedzie szlak, zwałowisko kamieni. Dość strome i lufiaste zwałowisko. Oczywiście, jak to zwykle (choć zapewne nie zawsze) w górach bywa - nie jest tam tak strasznie, jak to się w pierwszej chwili może wydawać. Ale po kolei. Raczej bezproblemowe zejście ze Skrajnego przy zachowaniu pewnej ostrożności do Skrajnej Sieczkowej Przełączki. Z niej opada ku Dolinie Gąsienicowej okryty ponurą sławą Żleb Drege'a. Tam też właśnie znajduje się niemniej osławiona szczelina. Łańcuch wiszący nad słynną szczeliną Szczelina ma szerokość hmm rozpiętości średnio długich ludzkich nóg ;). Zwęża się ku dołowi. Nad nią rozpięty jest łańcuch, aby pokonywanie jej było bezpieczne. Stanowi trudność... głównie psychologiczną. No i informacja istotna dla tych, co się jej boją - można ją łatwo i bezpiecznie obejść dołem. Nie trzeba nigdzie odchodzić, szukać żadnych ścieżek. Tuż przy szczelinie skałki po prawej stronie od niej (idąc od Skrajnego) sprowadzają wygodnie jakieś dwa metry niżej. Stamtąd właśnie robione są wszystkie zdjęcia rozkraczonych osób, jakich pełno jest w internecie. No dobra, do rzeczy - skoro zlazło się w dół, to trzeba i wyleźć na górę. Tu lekka trudność, bo trzeba wyciągnąć się na głaz kończący się jak dla mnie gdzieś na wysokości żeber. I szczelinka ominięta. Przy omijaniu jej w drodze w odwrotnym kierunku jest nawet łatwiej, bo nie trzeba podciągać się, a trochę opuścić. Szczelinę da się ominąć, skądś w końcu robione są zdjęcia takie, jak to powyższe :). Gdy szczelina już za nami, musimy podejść na Pośredni Granat. Udział rąk - nieoceniony, czasem w celu podciągnięcia się, czasem dla asekuracji. Lufiasto. Trudności... hmmm... raczej mimo wszystko niewielkie, ogólnie sprawny człowiek nie powinien mieć tu żadnych problemów. Te mogą być związane natomiast z zaakceptowaniem przepaścistości otoczenia. Niewesoło może zrobić się przy gorszej pogodzie. Według mnie najbardziej wymagający i najniebezpieczniejszy fragment trasy (przy pokonywaniu w obie strony). Przejście pomiędzy Pośrednim a Zadnim już spokojniejsze. Ale wciąż z rozwagą bo tuż obok ścieżki strome trawniki. Widok na Zadni Granat z Pośredniego Widoki z Zadniego: W odwrotnym kierunku - moje prywatne wrażenie jest takie, że trudności samej grani, gdy pokonujemy ją z Zadniego po Skrajny są podobne. Po prostu najtrudniejszy odcinek robimy w dół zamiast w górę (zejście z Pośredniego w kierunku Skrajnego). Przejście pomiędzy Zadnim a Pośrednim Zejście z Pośredniego w stronę Skrajnego Widok na Skrajny Granat Co dalej? No dobrze, załóżmy, że przewędrowaliśmy Granaty, stoimy na ostatnim z nich, pogoda jest dobra, przed nami kawał dnia do zmroku, czujemy się dobrze, no i całkiem podobało nam się to, czego tu wysoko doświadczyliśmy. Czy możemy pójść dalej Orlą Percią? Jeśli znajdujemy się na zadnim Granacie, to przed nami relatywnie łatwy odcinek OP. W dużej mierze nawet nudny. Stąd aż do Koziego Wierchu można wyróżnić tylko dwa trudniejsze miejsca, poza nimi trasa ta to właściwie wysokogórski spacer zakończony niezbyt trudnym podejściem na Kozi. Miejsce pierwsze: Kominek pod Czarnym Mniszkiem, pokonywany w tym wariancie w dół. Kominek jest naprawdę spory i stromy, może sprawić kłopoty w zejściu. Przechodzenie go ułatwione jest łańcuchami. Pocieszenie jest takie, że znajduje się on dość niedaleko od Zadniego Granatu, więc gdyby schodzenie nim przerosło nasze możliwości - możemy się bez większego żalu wrócić. Miejsce numer dwa: fragment Żlebu Kulczyńskiego - idąc w stronę Koziego Wierchu pokonujemy go pod górę. W żlebie krucho i niepewnie, ale pod górę moim skromnym zdaniem na tym konkretnym fragmencie - raczej łatwo (zdecydowanie gorzej w dół). Stamtąd nużące rypanie po płaskim, a po pewnym czasie podejście na Kozi - pod koniec z użyciem kończyn górnych, ale bez szału. Moim zdaniem warto spróbować. Widoki z Koziego na cały świat :). Ze szczytu dość łatwe zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Jeśli natomiast stoimy na Granacie Skrajnym i chodzi nam po głowie dalsze dreptanie po Orlej - tu sprawa jest dużo bardziej skomplikowana i wymagająca większego namysłu. Do Przełęczy Krzyżne stąd spory kawałek, trudności też niemało. Ze dwa czy trzy kominki do zejścia, bardzo mocno eksponowane wąskie ścieżki, dużo kruszyzny. Jeśli nie czujemy się pewnie, to dajmy sobie spokój. Zawsze trzeba zwracać uwagę na pogodę i czas pozostały do zmroku. Także na to, którędy będziemy schodzić i ile to zejście nam zajmie. Na koniec parę różnych fotek: Granaty nad Czarnym Stawem Gąsienicowym Skrajny Granat widziany z Doliny Pańszczycy Skrajny widziany z okolic Orlej Baszty w lewej części zdjęcia widoczny zygzak - zielony szlak z Zadniego Granatu (widok z okolic Koziego Wierchu) gdzieś na Granatach... Starałam się pisać to, co wiem na pewno i podzielić własnymi refleksjami. Mogłam się rypnąć gdzieś w opisie zdjęć, bo niektóre z nich pochodzą nawet sprzed czterech lat (choć raczej byłam ostrożna). Gdyby jednak ktoś wyłapał jakiś błąd - proszę o info. Aha, oczywiście wszyściuteńko, co napisane powyżej - odnosi się do lata. Zimą (albo inną porą roku, gdy zalega śnieg i lód) Granaty to już zupełnie inna bajka... Tatrzański sezon w pełni, więc nie dziwota, że ostatnio dostaję mnóstwo prywatnych zapytań o Orlą Perć. Na wstępie odsyłam Was do artykułu Orla Perć, w którym odniosłam się do trudności tego szlaku, zawarłam kilka istotnych informacji, a przede wszystkim umieściłam linki do skrupulatnych opisów poszczególnych odcinków. Każdy kto planuje wybrać się na Orlą, właśnie tam znajdzie przebieg trasy oraz zdjęcia trudności. Tym razem wgryzę się w temat od innej strony. Postanowiłam przypomnieć sobie pierwsze zmagania na podniebnej ścieżce i pokazać Wam Orlą Perć moimi oczami. Z pierwszym wyjazdem w Tatry nawet nie śniło mi wejście w rejon Orlej Perci. Jak to do żółtodzióba, docierały do mnie jedynie szczątki informacji, czasem dosyć przerażające. Wiedziałam, że tam wysoko, że bardzo trudno, że są przepaście, straszliwe łańcuchy, jakieś drabiny i w ogóle tam wypadki i trupy się ścielą. Nazwy typu „Honoratka, Żleb Drege’a, czy choćby Kozie Czuby były mi zupełnie obce. Zajęłam się tym, co początkującemu uchodzi. Na pierwszy ogień poszedł Karb, potem Czarny Staw pod Rysami i spacer do Piątki przez Świstówkę, Czerwone Wierchy z Kasprowym, Droga nad Reglami, Rusinowa z Gęsią Szyją, Nosal z Kopieńcem, Giewont oraz jaskinie w Dolinie Kościeliskiej. Całkiem ładnie jak na pierwszy raz, co nie? I Giewont i jaskinie robiłam w warunkach mocno deszczowych. Ani mi było trudno, ani straszno, co jedynie ślisko i upierdliwie. Już wtedy wiedziałam, że chcę i mogę wyżej. W drodze na Karb. Pierwsza wycieczka w Tatrach ever. 😀 Dawno temu na Giewoncie. Chodziło się kiedyś po Tatrach w jeansach, oj chodziło. 😉 Kolejny wyjazd był krótki, dodatkowo okrojony przez niesprzyjające warunki, ale udało mi się wdrapać na Szpiglasowy i Świnicę od Świnickiej Przełęczy. W skałach czułam się swobodnie, więc w naturalny sposób zaczęłam interesować się tym, co w Tatrach najtrudniejsze. Oczywiście oznakowane i najtrudniejsze. Dziabnęłam Nykę, przewertowałam Internety, oswajałam się ze zdjęciami, opanowałam topografię i przygotowałam plan ataku. Żleb Blatona – podejście na Świnicę Wertując blogi i górskie fora natrafiłam na wiele opinii, że ignorancja w górach potrafi doprowadzić do nieprzyjemnych sytuacji. Przyznam, że nie chciałam być jedną z tych ofiar losu, które wyrwały się na szlak będący ponad ich siły i zmuszone były zeń schodzić z pomocą ratowników. Czułam, że podołam wyzwaniu, ale równocześnie miałam świadomość, że moje górskie doświadczenie jest krótkie i może jednak zbyt wątłe, by porywać się na Orlą Perć. Świnica Na trzecim tatrzańskim wyjeździe postanowiłam raz jeszcze sprawdzić się na Świnicy, tym razem idąc z Hali Gąsienicowej przez Zawrat. Na przełęcz wlazłam bez problemów, tzw. „Mała Orla Perć” też poszła jak z płatka, zatem następnego dnia byłam gotowa stanąć oko w oko z legendą. Dla pewności (ależ ja wtedy byłam asekurancka) obrałam za cel najłatwiejszy odcinek graniówki – od Koziego Wierchu po Granaty. Cała trasa tego dnia prezentowała się tak: ZAKOPANE – PALENICA – DOLINA PIĘCIU STAWÓW – KOZI WIERCH – PRZEŁĄCZKA NAD BUCZYNOWĄ DOLINKĄ – ZADNI GRANAT – POŚREDNI GRANAT – SKRAJNY GRANAT – HALA GĄSIENICOWA – KUŹNICE – ZAKOPANE Wycieczka rozpoczęła się piękną panoramą Orlej Perci (z Kościelcem gratis, po prawej). A wiecie skąd taki widok? Z Równi Krupowej! 😀 Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Szlak z Piątki na Kozi Wierch prowadzi łagodnym, południowym stokiem góry i polega na mozolnym zdobywaniu wysokości. Dopiero pod samym szczytem ścieżka robi się mniej dogodna, ale dla nikogo nie powinna stanowić większych problemów. Samo podchodzenie nie utknęło mi w pamięci jakoś szczególnie, za to widok z Koziego już tak. Chmury nieco popsuły ten spektakl, ale miejsce i tak mnie głęboko oczarowało i do dziś twierdzę, że to jedno z najpiękniejszych miejsc widokowych w Tatrach. Podejście czarnym szlakiem na Kozi Wiech Z jednej strony hipnotyzują Tatry Wysokie ponad Doliną Pięciu Stawów, a z drugiej otoczenie Doliny Gąsienicowej. Znakomicie widać też lwią część samej Orlej Perci z przykuwającym wzrok zejściem z Kozich Czub. W oddali majaczą sylwetki Tatr Zachodnich. No baja. Widok na dalszy odcinek Orlej, w kierunku Granatów. Zejście z Kozich Czub, w tle Świnica. Pamiętam, że wtedy wybełkotałam coś w stylu: „O ja pier***ę! W życiu tędy nie zejdę! Mowy nie ma. Nie mam zamiaru się zabić. Po roku zlazłam… 😀 Wodospad Siklawa Baję trza było zostawić i w końcu zmierzyć się ze słynną percią. Problem w tym, że fragment szlaku od Koziego Wierchu nijak się ma do legendy, ot trawers poniżej grani wśród skał. Większych emocji dostarcza dopiero widowiskowa Przełączka nad Buczynową Dolinką, która na stronę Pięciu Stawów obrywa się niezłą lufą. W drugą stronę wcale nie jest przyjemnie, a bo właśnie z przełączki opada Żleb Kulczyńskiego, znany ze swojej uciążliwości. Przy suchej skale nie jest nie wiadomo jak trudny, choć przy potknięciu idzie się poturbować na skałach, zwłaszcza, że żleb daje całkiem obiecujące możliwości sturlania się aż na dno Koziej Dolinki… Pamiętam, że schodziłam „Kulczykiem” bardzo ostrożnie i pamiętam jak bolały mnie kolana. Co tu dużo gadać – było stromo i niewygodnie. Na przełączce 🙂 Żleb Kulczyńskiego Zbliżenie na Kozi Wierch, Kozią Przełęcz Wyżnią i Kozie Czuby Wkrótce opuściłam Żleb Kulczyka (w dół zbiega czarny szlak do Koziej Dolinki) i po krótkim trawersie stanęłam u stóp komina pod Czarnym Mniszkiem. To był mój moment prawdy. Naczytałam się opinii, że to najtrudniejsze miejsce tego odcinka, przeglądałam też mnóstwo zdjęć, na których komin dęba staje. Ejże? I tym kominem naprawdę da się wejść? Ano da się. I to bez większych problemów. To prawda, że z daleka wygląda na ciężki orzech do zgryzienia, ale stojąc u jego stóp można wyluzować. Uff, komin jest porządnie urzeźbiony, z boku ciągnie się łańcuch, widać nawet jakieś klamry. Bułka z masłem dla tego, kto nie boi się stromych ścian. Komin pod Czarnym Mniszkiem Trochę trzeba się pogimnastykować, ale taka forma mi odpowiada. 😀 Czarny Mniszek Powyżej komina Orla znowu zwalnia i bez żadnych problemów wyprowadza na Zadni Granat. Panorama z najwyższego z Granatów jakoś szczególnie nie chwyciła mnie za serce, więc szybko skierowałam się na sąsiedni Pośredni Granat. Zadni Granat widziany z Pośredniego Tam w końcu czaił się dreszczyk emocji, bowiem ścieżka kluczy granią wśród skał wymuszając czujność i używanie wszystkim czterech łap. I to mi się właśnie podobało. Tak sobie wyobrażałam Orlą Perć, a nie jakieś pitu pitu i trawersowanie chodnikiem Czarnych Ścian. Zejście z Pośredniego Granatu W końcu dotarłam do słynnej – mrożącej krew w żyłach i gotującej największym twardzielom jaja na miękko – szczeliny. Co niektórzy ludzie za głupoty na Internetach wypisują… Przepaść tam ponoć ziele okrutna, przejść się po ludzku nie da i co w ogóle TPN wyprawia, że dopuszcza tam ruch turystyczny, skoro po łańcuchu może przejść co jedynie linoskoczek. Nie tylko da się przejść po ludzku, ale i z palcem w nosie obejść, więc nie mogłam się nadziwić skąd te krwiożercze historie na temat jednej, niewinnej szczeliny w skale. Jako że dzierżyłam aparat, to od razu skierowałam się do obejścia, by zrobić lansiarską fotę, zatytułowaną: „Krok nad przepaścią”. Pstryknęłam, poszłam dalej i za chwilę dotarło do mnie rozpaczliwe: „A ja?!? Ja też chcę przejść to owiane sławą miejsce”! Cofnęłam się obejściem i stanęłam przed wyzwaniem. Fakt, w pierwszej chwili poczułam się nieswojo. „A jak noga mi się obsunie i wpadnie do szczeliny? Toć idzie ją złamać, albo cnotę stracić w nadmiernym rozkroku…” 😉 Kronika TOPR-u milczała o tego typu konsekwencjach zatem szybko odgoniłam głupoty z głowy i dałam wielkiego susa. I już. „Szparra” 😉 Krótkie skalne podejście wyprowadza na Skrajny Granat. Moim zdaniem tam jest widokowo najfajniej ze wszystkich Granatów, a to za sprawą nietuzinkowego widoku na ścianę Pośredniego z linią Orlej Perci w tle. Widok ze Skrajnego na Pośredni Granat i grań Orlej Perci Żołta Turnia Jako że na Skrajnym Granacie kończyłam pierwszy etap wędrówki Orlą Percią, to pozostało mi zejście żółtym szlakiem nad Czarny Staw Gąsienicowy. Zejście to niezmiennie kojarzy mi się ze słowem UPIERDLIWY, a owa upierdliwość wynika z niezliczonej ilości drobnicy zalegającej zwłaszcza górne partie ścieżki. Tam jest oczywiście dość stromo (no bo jakby inaczej) i kiedy dodać do tego osuwający się pod butami rumosz skalny, to równanie pokazuje oczywisty wynik. Kolana podczas takiego zejścia dostają w kość, a na usta cisną się te mniej eleganckie słowa. Tu już w przyzwoitym terenie. Widoki na Czarny Staw Gąsienicowy są przyjemne, ale już chciałoby się dobić do brzegu. Mniej więcej w połowie drogi ścieżka robi się stabilna, a pod nogami dominują kamienne stopnie. Człowiek może w końcu puścić zwieracze, ostudzić emocje i delektować się wizją zimnego piwka w bliskim już Murowańcu. Czarny Staw Gąsienicowy A tu Zmarzły Staw, na wysokości Taterników. Właśnie wtedy dał się słyszeć warkot nadlatującego śmigłowca. Sokół przefrunął nam nad głowami i skierował się ku Orlej Perci, którą dopiero co szliśmy… Dziwne myśli kłębią się wtedy w łepetynie. Kurde, ja z taką łatwością przeszłam ten odcinek, a ktoś inny ma kłopoty… Może ktoś zleciał ze skały, może pośliznął się i doznał tylko kontuzji, może ktoś zasłabł? Na takie pytania nikt nie odpowie, pozostaje warkot śmigła, który przeszywa ciszę i przyprawia o gęsią skórkę. Sokół i Giewont Dopiero Kronika TOPR-u wyjaśniła co się wtedy wydarzyło: „Po godz. 15-tej do TOPR dotarła informacja, że idący Żlebem Kulczyńskiego 37-letni turysta z Łodzi we mgle pomylił drogę i wszedł w Rysę Zaruskiego. Doszedł do miejsca skąd nie ma drogi odwrotu. Prosi o pomoc. W tamten rejon ratownicy polecieli śmigłowcem. Po desancie w pobliżu oczekującego na pomoc turysty, założono mu trójkąty ewakuacyjny, w którym został windą wciągnięty na pokład śmigłowca i przetransportowany do Zakopanego.” Na szczęści facet nie forsował zejścia, przypadkiem zapuścił się w zbyt trudny teren i zrobił co należało – zadzwonił po pomoc. Dzięki temu skończyło się tylko na strachu. W takim nieco refleksyjnym nastroju dotarłam na Halę, a wkrótce potem do Kuźnic. Tego dnia dosadnie dotarło do mojej łepetyny, że góry to nie przelewki i nawet w pozornie łatwym terenie może przytrafić się kuku. Każdemu. Ktoś przygotowany może pobłądzić we mgle, ktoś sprawny fizycznie może zjechać się wraz z ruchomym kamlotem, jeszcze inny pośliznąć się na oblodzeniu. Różne wypadki chodzą po ludziach, oby było ich jak najmniej. Granaty znad Czarnego Stawu Gąsienicowego Reasumując, okiełznywanie Orlej Perci warto zacząć od jej najłatwiejszego odcinka, tj. od Koziego do Granatów. Mnie osobiście było tam całkiem łatwo, ale przypomnę, że nie paraliżują mnie strome i eksponowane miejsca, a i warunki miałam porządne. Brakowało mi troszkę wędrówki ścisłą granią, bo czerwony szlak najczęściej trawersuje zbocza, za to kilka razy wyprowadza na kapitalne miejsca widokowe. PO TOPOGRAFICZNE SZCZEGÓŁY I OPIS ORLEJ PERCI ODSYŁAM TUTAJ: Kozi Wierch – Zadni Granat Zadni Granat – Pośredni Granat – Skrajny Granat NAJFAJNIEJSZE MIEJSCA NA OPISANYM ODCINKU ORLEJ: Kozi Wierch – wierzchołek dysponuje absolutnie fenomenalną panoramą. Przełęczka nad Buczynową Dolinką – zejście z Przełączki jest niewygodne i upierdliwe, ale sam widok na nią jest zajebiaszczy. Komin pod Czarnym Mniszkiem – idealne miejsce na lansiarskie foty w skale. Zejście z Pośredniego Granatu – dla mnie taki pierwszy graniowy odcinek perci, krótki bo nie długi, ale zawsze coś. Skrajny Granat – przepyszne widoki, zwłaszcza na Orlą Perć. MIEJSCA MOGĄCE PRZYSPORZYĆ WIĘCEJ ZACHODU: Zejście Żlebem Kulczyńskiego – stromo, bywa ślisko, spod nóg usuwa się piarg, przy potknięciu można nieprzyjemnie się sturlać i poważnie poobijać. Rejon Granatów (zwłaszcza Pośredniego i Skrajnego) – nie licząc jednej mały klamry i łańcucha nad szczeliną jest to teren pozbawiony sztucznych ułatwień, miejscami stromy. Przy chmurach i słabej widoczności można stracić orientację, także trzeba uważnie obserwować oznaczenia. Liczę na to, że nie pojawią się głupie komentarze w stylu: „Z tego tekstu wynika, że Orla to łatwy szlak i zachęcisz mnóstwo osób, które nie będą przygotowane na takie wyzwanie. A potem biedni ratownicy będą ryzykować życie, by ściągać tych delikwentów z grani, a jak komuś się coś stanie, to ty będziesz mieć ich na sumieniu!” Tak jak napisałam we wstępie, dokładny opis szlaku zawarłam artykule „Orla Perć”. W tej relacji skupiłam się na moich (i tylko moich!) doświadczeniach oraz przeżyciach. Wszelkie próby rozwleczenia tego na ogół turystów są imbecylne, bowiem każdy chodzi po górach na własną odpowiedzialność. Każdy ma inne doświadczenie w kwestii obycia ze skałą i ekspozycją, ponoć też rozum, więc niech sam podejmuje decyzje na co go stać podczas górskiej wycieczki. Amen. Pozdrawiam, Madzia / Wieczna Tułaczka *** Tu też jest fajnie: Facebook Instagram

krok nad przepaścią orla perć