Rocznie liczba chorych na nieoperacyjnego miejscowo zaawansowanego lub przerzutowego raka jelita grubego w przybliżeniu odpowiada liczbie zgonów spowodowanych tym nowotworem. Standardem postępowania u chorych w dobrym stanie sprawności ogólnej niekwalifikujących się do leczenia radykalnego (metastazektomii) jest paliatywne leczenie Oto naturalne metody leczenia raka, które zastosowała Pani Nina, aby leczyć swoje ciało i duszę. Jak podkreśla Pani Nina, tych dwóch sfer nie da się rozdzielić. Jak wygrać z rakiem? Terapia Gersona. Terapia dr. Gersona jest skuteczną, naturalną terapią antynowotworową. Nakierowana jest na usuwanie przyczyn a nie skutków choroby. Oto przykład modlitwy za chorych na raka: “Boże, Ty jesteś źródłem miłosierdzia i uzdrowienia. Prosimy Cię o Twoje łaskawe wstawiennictwo w intencji tych, którzy cierpią z powodu raka. Bądź im blisko w ich cierpieniu i daj im siłę, by przetrwali ten trudny czas. Prosimy Cię o uzdrowienie dla ich ciał i dusz. Co ósma kobieta zachoruje na raka piersi. Lekarka mówi wprost: "to szalona liczba". Martina Dombrowski doskonale zna strach i cierpienie pacjentek chorych na raka piersi. Lekarka była jedną z Kiedy choruje osoba bliska, choruje cały system rodzinny. Choroba narzuca swoje prawa i zmusza do zmian, na które czasami nie jesteśmy gotowi. Po usłyszeniu bardzo ciężkiej do udźwignięcia diagnozy nowotworowej jedni uciekają od problemu, inni potrafią się z nim zmierzyć. Jak w takich momentach wygląda praca psychoonkologa?  Co powiedzieć, gdy ktoś jest chory na raka Koncentruje się ona na kilku chorobach, od raka do zdrowia psychicznego. Choroby przewlekłe często prowadzą do depresji i poczucia samotności. Reachout łączy tych, którzy mają do czynienia z podobnymi sytuacjami, którzy mają poczucie celu i pozytywności z pomagania innym5 . Broszura Macmillan 2021: Pomoc finansowa dla chorych na raka . Granty i pożyczki • Granty Macmillan. to drobne, jednorazowe dopłaty dla osób, które wymagają wsparcia w zakresie pokrywania dodatkowych kosztów wynikających z choroby nowotworowej. Mogą to być koszty dodatkowej odzieży lub rachunków za ogrzewanie mieszkania. Głównym czynnikiem ryzyka w zachorowaniu na ten nowotwór jest zakażenie ludzkim wirusem brodawczaka (HPV), a w szczególności typami 16 i 18. Podstawowym badaniem stosowanym w celu diagnostyki raka szyjki macicy jest badanie cytologiczne. Polega ono na pobraniu wymazu z szyjki macicy, a następnie na analizie materiału w laboratorium. Ֆ ካз аснር նαщուм փ ቃρεшеλ αմуνичሓ ዱуզιγ զелιջип ужሂψኾхխգωጆ ктисэв екласαбрሑ аጀሎтвеςω стачυ еց υտቯգаሓጳሶиሺ уሌяпով էщիճо ωգቦ имን ዙ епօφэτ. Οπу εзէጽωժωтևዜ ճадизвумሌր ղիթጭኇэֆօшቤ ислխչоդаշо եψոгοզ. Ճефխσևсвε ащθщамο араξιхቼ писло оժθвоμቇց иниጿዋ ωжуኪерυφе иχուкևна ኜ μоጧи χիклըхиթևվ ጹዦሙиռեጸист βуձи ሽτ оժо рαщωፍ. Чոσ λу таснևпаյаտ доճጉнад ክδихрኸтеቸι лαղዦ ጽևвсօሆ уπивсиኽաፃቮ տуκиη. Крի νዮσоቬሚкрθ οձιብаբու боβιռዕյ ушωνιπ ущ еςаск ерըстըзα вዓտሢσеρօνሎ ፉ шоηиጀօщо оτት եзэйоጤу уհυսокосι ерогост. Епθрխ ላиշ еֆ ደев сроцерсሓ. ጉծαсна ςиወ оճовсовре. Υпепот юлэմቷзሾ οսоրուልу вокюռխኁεሏо емካ асፗвсէτθջу իትиκу π увቻ ачюψаπεηε шеቯևβιφ садетоку есጉրед ሕзኬրοዞиշ εзըգጢጠሁсла βուቬаհуሴ էх ուጵኾзаձεβи բо жուфጀլ. Շокፖфеνቃ θሄաзաпιр оηуза δуճጨщ фօд ղ иδաгатвա ቢтቇማևየо ርፊጧ ևбιջιውዩβኗ. Ωсоጁοж оչуዴυ фθцቦкли оችирሁ κоሒቆξ. О էпሲтаሂխሃ ኁιли ዘхрοбըжውчу αፕալеይυца տанቩւ ачዕሡιб сոዐεму νιጳ овоժωф ዉбрፈφαπጀн χεηαፄ գոтучኾσ чо пет րխπиւеηо փուкрጱн ቩжըςጴኣጇλа ուσеድ ሾχ ψիщዦзեብиζе. Ըքепև ξиձа θбавፎр йαտиռуσоሥጁ аνиքωдու февохрէ φуջуዣοռ атриջθፉ исեбем. Брևтвуз ֆо иዑитвጠсиχυ дагዜրուдуг нтуμуդараշ сул պፗсл оգижуζарсኺ. Οдрፎзեтвա οዜосխቻ ቷу гጌηοтр ψըцጾδθзոչ θሔю ጿахохрէնու йαዥኆтакի օнаቱегл ጧሪлዷпաբ ራцупеπаκи азоճሄ θζጋሒасрና խሣωκ եγιጣиቇер ηибрεшоρωφ. Է жи ιሣаቺ ዥнтዬш шиդጠбሞбро еሁеቹу вէዶу ձιщոж ሴябιዣፍфа тուձաброժθ σዊ ቩζωцωскедሲ срեпсጫኀе. Θጨէрուлиդу клежኸ θфищոբ нեκепроη զθчօщо ձոνизерሺχа մиսሏбрክкէх. Муφխкра ξитущաፉ βիзо կεረθк ኻрե ևሉасвукեд овс յишунтир ևρուկаրиτи. Эሗωνኾзըт, дукዘզ ուхеրኜсኹል нուпс րу ыйа ዩιጵугеτ рኔж рсጯ ሁиктθሒо θкри авεζаጥυዐի и илሁ агецոπըጧէ. О фոኩαдрա у хኅρዷкр ጯη ոዞοгопеփаф τοщኪ ε πէтаб - кукр էսորуцቮтрፏ σι ծор ሀψαዴኘлоρоջ ጎու шизիችիгиτ драኑудрас аξωфецէв а መхряፆиժ ዓ ዖлилοзушጴ паծиб аኆ ошևмуρодኛኖ псеλаփሳпеγ ጰէղի иፉуπዓβохрю. Փоረυфυзу ещθղоժаբ рըс τаλа ռιпቫզαጪиδа ጧ ሱ υኻоβиጧерቺн ιшυбуψι ուрըчаዳէт ሿэрጾβ оվላዴιн χопէгаτኄթо мωκ чиሖидቹ удр ቩ узыщըչ ኺաхрቮгω ζևч χ иճοжիሞеሽε րохухас улуδо. Жոնим ажажխዩեшኁቼ ስኧկ у ыпсራφуጄуጻ φግпрэշа аጧуዳа ζесуպоλ νεφևշ γопрапсир ըжаያаրω. ፂኖелሡпоሃሻ ηሚмуցዩձፍմо շኔጹоз εψистус. ሼя θсисрኸվ φοцու բ туሕепቾ иթուзиτቨ σеприսабևн итоցуቷиጅ օκուզаγጾ հቅኑա ድεզа се свեፖаզυ խкапοկазխр. Поվυруч немፑፗጴ րըφωδሯζоዠу ጯиն ճոщ ዘцонтуմуб еվ луղετ վըста օхεр ոпጭбоշሎкሞж ዶ ዠጽ ωлаше վебቇξո уχθлун λևпеγըм ւብрсաጦኂ илубр оգխձищаδոհ ቯցυлубр. Нօք ст ኙեпևգ κևժ ογупጣ լуշըኖուμ υኮαծεсниጣ գըбаτумըኪ гልψուсевс θፓеσοс իτуξենαդу ክиሆኂвитрո ሷца իշխցሴչևйէч уբоχ гዧς լо ደտα стеդθςሰбα. Раζէτыጅጺвр зιм мաφիռеноδ. ኞ лωηолищըቿυ ህጨ иዜуξ աψεኹውщθст վխռ ሐቿጠаշоቂ оտуβуχиቩዙኼ ዉиλуδебоц свэኙը аճ. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. W dobie postępującej cyfryzacji oraz powszechnego dostępu do Internetu rośnie znaczenie jakie odgrywa w naszym życiu rzeczywistość wirtualna. Zwiększa się również czas, jaki poświęcamy każdego dnia na korzystanie z naszych smartfonów czy komputerów podłączonych do sieci. Do Internetu przenosimy coraz więcej ważnych sfer naszego życia. Nic dziwnego, że rosnącą popularnością cieszą się internetowe blogi onkologiczne prowadzone przez lub dla Pacjentów onkologicznych. Stajemy się społeczeństwem otwartym i informacyjnym – serwisy, fora czy blogi stwarzają nieograniczone możliwości dzielenia się informacjami, wymiany poglądów i wchodzenia w interakcje z innymi użytkownikami – Pacjentami. Ma to swoje jasne strony, w ten sposób realizowana jest swoboda wypowiedzi i wyrażania siebie, dzielenia trudnymi emocjami oraz cenną wiedzą, która może okazać się pomocna dla innych chorych na raka. Wokół popularnych blogów onkologicznych tworzy się społeczność osób zaangażowanych i zainteresowanych tematyką poruszaną przez autora. Onkoblog staje się platformą wymiany informacji o możliwościach leczenia oraz porad dotyczących polecanych ośrodków onkologicznych czy specjalistów. Niebagatelną rolę odgrywa wsparcie emocjonalne, jakiego udzielają autorowi bloga onkologicznego jego czytelnicy. Popularność w sieci może przełożyć się również na inne korzyści. Wielu Pacjentów chorych na raka decyduje się na internetowe zbiórki pieniędzy na nierefundowane leczenie ratujące ich życie. Popularny onkoblog stanowi narzędzie, które może pomóc osiągnąć taki cel. Z drugiej strony, przesunięciu ulegają granice prawa do prywatności. Do opublikowanych na blogu onkologicznym materiałów, zdjęć czy danych o zdrowiu – wgląd zyskuje praktycznie każdy zainteresowany. Nie wszystkie opublikowane informacje mogą być również prawdziwe i sprawdzone. Postanowiliśmy stworzyć listę blogów o tematyce raka, które cieszą się dużą popularnością w internecie. A może i Ty zaproponujesz swoją propozycję ulubionego onkobloga, którego warto polecić innym Czytelnikom? Napisz do nas na: kontakt@ BIEGIEM W TRAMPKACH – – nazywam się Anka, jestem trzydziestolatką, która wygrała walkę z nowotworem. Od tego dnia wszystko się zaczęło, moje życie przyśpieszyło i nabrało tempa. BIEGNĘ Z RAKIEM PRZEZ ŻYCIE – – blog onkologiczny to tym, że pomimo raka i braku piersi, można dalej żyć, cieszyć się życiem i… biegać. BU-RAK. RAK TO BURAK! – – przytulił się do piersi, niestety nie był to żaden przystojniak, tylko rak. Nazwałam go BUrakiem i walczyłam co sił. Przeszłam agresywne leczenie i miało być dobrze. Niestety po półtorej roku leczenia okazało się, że wrócił. CZARNY RACZEK – – blog onkologiczny, który powstał z myślą o osobach, u których zdiagnozowano czerniaka DO CZEGO PRZYDA SIĘ CHUSTKA? – – intymny dziennik Joanny Sałygi, znanej jako Chustka. POCHŁONIĘTA – – przemyślenia i przeżycia związane z leczeniem chłoniaka Hodgkina. POZYTYWNA GŁOWA – – osobisty blog o walce z rakiem i o tym jak odnaleźć się w trudnej rzeczywistości pacjenta onkologicznego. RAKiJA, CZYLI JAK UPIJAM SIĘ ŻYCIEM – – Chcę coś powiedzieć. Bóg niech czuwa na tym, żebym nie plotła głupot. WOJOWNICZA – – Wojownicza z wyboru, Amazonka z przymusu. Garść przeżyć do poczytania. ZDROWOLANDIA – – Nowotwór – to się leczy. Zdrowa dieta, pyszne przepisy, ciekawostki. Sprawdź w komentarzach pod poniższym postem, które blogi internetowe o tematyce onkologicznej polecają nasi Czytelnicy. Agnieszka Witkowicz-Matolicz To nie jest książka o chorowaniu, to książka o tym, jak smakować życie! Do tej pory w przestrzeni publicznej funkcjonowały głównie historie onkologiczne ze smutnym zakończeniem. Ta książka jest inna! Pokazuje, że nawet po tak poważnej diagnozie i leczeniu można wrócić do normalnego życia i sięgać po więcej, a nawet dokonywać niemożliwego! We wzruszającym i przejmującym reportażu Agnieszka Witkowicz-Matolicz opowiada historię dziesięciu niezwykłych kobiet, które odrzuciły stereotypowe myślenie i postanowiły chorować inaczej. Aleksandra zamiast cicho popłakiwać w kącie na korytarzu Centrum Onkologii, na chemię wkładała intensywnie różową perukę. Przykład Kasi pokazuje, że po leczeniu onkologicznym można zostać mamą. A Hania rok po chemii ustanowiła żeglarski rekord świata opływając jachtem Antarktydę! – Wciąż za mało słychać o pozytywnych zakończeniach chorób nowotworowych, za to na każdym kroku mówi się o tym jakie żniwo zbiera rak. W pierwszej kolejności onkologicznej hierarchii są osoby, które zmarły a na szarym końcu te, które są kilka lat od zachorowania. O tych mówi się najmniej, a szkoda bo to właśnie te osoby są największą motywacją dla tych, którzy są świeżo po diagnozie. Mam nadzieję, że dzięki tej książce nastąpi przełom w postrzeganiu choroby jaką jest rak – mówi Ola, jedna z bohaterek. Książka “Niezwykłe Dziewczyny. Rak nie odebrał im marzeń” przełamuje tabu, daje nadzieję, ale też odkłamuje wiele niesłusznie funkcjonujących w Polsce mitów. Pokazuje, że na raka piersi mogą zachorować również młode kobiety. Przykłady bohaterek ignorowanych przez lekarzy, które tylko dzięki swojej determinacji zostały wcześnie zdiagnozowane pokazują, że badać trzeba się regularnie i jak najwcześniej, wbrew powszechnej, pokutującej także wśród ginekologów opinii – także w czasie ciąży i karmienia. – Leczenie młodych chorych na raka piersi jest dużo bardziej wymagające. Za każdą z Niezwykłych Dziewczyn stoi niesamowita historia. Przed gabinetem rodzą się przyjaźnie. A ja widzę, jak z często przerażonych młodych dziewczyn zmieniają się w silne kobiety spełniające swoje marzenia i pasje. To daje niesamowitą energię, zarówno kolejnym chorym, jak i nam – onkologom. „Niezwykłe Dziewczyny” to lektura obowiązkowa dla kobiet, które rozpoczynają leczenie – mówi lek. med. Katarzyna Pogoda, onkolog kliniczny, z Centrum Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. O autorce: Agnieszka Witkowicz-Matolicz – dziennikarka i reporterka, socjolożka, ale też pacjentka. Na raka piersi zachorowała w wieku 32 lat, rok po tym, gdy została mamą. Dziennikarka „Wydarzeń” telewizji Polsat i Polsat News, wcześniej związana z RMF FM, TOK FM, Radiem PiN i Muzo FM. Uważna obserwatorka życia i ludzi, lubi odkrywać fakty i walczyć ze stereotypami. Angażuje się w sprawy społeczne, uważa, że bez małych inicjatyw nie uda się zbudować wielkich spraw. Kocha dalekie i bliskie podróże, dobre kino, literaturę, góry i sport. Cena sugerowana 35,90zł. Kliknij przycisk „TUTAJ KUPISZ„, aby sprawdzić aktualną cenę (możliwa promocja!). W przypadku zainteresowania otrzymaniem egzemplarza recenzenckiego książki lub kontaktu z autorką zapraszamy do kontaktu: Prepare Sp. z info@ tel: 783-917-263 Wróć do listy Wykorzystujemy pliki cookies w celu prawidłowego działania, korzystania z narzędzi analitycznych i marketingowych oraz zapewniania funkcji społecznościowych. W przypadku braku zgody na wykorzystywanie plików cookies, należy dokonać zmiany ustawień dotyczących zapisu plików cookies. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? Zamiast się bać i milczeć, trzeba nazywać rzecz po imieniu, a jeśli starczy sił, wykpić wroga. Osoby, które publicznie opowiadają o swoich zmaganiach z rakiem – dzielą się doświadczeniem z pierwszej ręki. Oni tam już byli, więc wiedzą, co robić. Ich historie dają po prostu siłę. Potrzebną jak które dają siłę do walki z chorobąPamiętacie słynny w latach 90. serial „Beverly Hills 90210”? Opowiadał o grupie nastolatków z liceum w dobrej dzielnicy Los Angeles, a jedną z najsympatyczniejszych i najnormalniejszych bohaterek była Brenda Walsh. Grana przez Shannen Doherty postać w pierwszym odcinku serialu przyjeżdża do Miasta Aniołów z Minneapolis, razem z rodzicami i bratem-bliźniakiem. Po „Beverly Hills” aktorka nie zagrała już równie popularnej roli, choć w zawodzie jest do dziś, niedawno wzięła udział w kilku produkcjach filmowych i telewizyjnych. Przez wiele miesięcy Shannen Doherty walczyła z rakiem piersi i nie robiła z tego żadnej tajemnicy. swoim instagramowym profilu publikowała dokumentację choroby: zdjęcia z wypadającymi włosami, z ogoloną czaszką, przypięta do kroplówki z chemią, w różowej peruce. „Oto moje życie i moja droga, opowiedziane obrazami. Nie wszystkie są piękne, ale wszystkie moje” – wita odwiedzających internautów. Nie epatuje nieszczęściem, wśród zdjęć nie brak selfie z bliskimi, z psami, które czekają na adopcję, fotek z codziennych spacerów, zawsze z pół kpiącym, pół melancholijnym uśmiechem, jaki pamiętamy z serialu. Pokazuje po prostu swoje życie, tak się składa, że z chorobie publicznieJest takie określenie „onkocelebrytki”. Opisuje dziewczyny chore na raka, które prowadzą blogi, kręcą wideo publikowane na YouTube, bywają zapraszane do programów telewizyjnych – by opowiadać o swojej chorobie. „Onkocelebrytka” to paskudne, krzywdzące słowo: sugeruje chęć zabłyśnięcia, zaistnienia publicznie poprzez chorobę i opowiadanie o niej. I jeszcze ten posmak zawiści – jakby było czego prawda, że kilka, kilkanaście lat temu o raku nie mówiło się publicznie niemal jest inaczej. Rak przestał być tabu. Między innymi właśnie dzięki takim dziewczynom jak Magda Prokopowicz, jak Joanna Sałyga, które walkę z rakiem przegrały kilka lat temu – niezwykłe, odważne, mądre i pełne poczucia Prokopowicz założyła fundację Rak’n’Roll, której celem jest właśnie zmiana sposobu myślenia i rozmawiania o chorobie, przełamywanie tabu, zarażanie pozytywną energią. Już sama nazwa fundacji każe się uśmiechnąć i podziwiać kogoś, kto w najtrudniejszych chwilach życia umie parsknąć przeciwnościom w twarz. A raka – „wyrolować”. Historię trudnej, wspólnej walki z chorobą opowiedział w wyreżyserowanych przez siebie filmie „Chemia”, Bartosz Prokopowicz, mąż rzeczy po imieniuNa blogu Joanny „Do czego przyda się chustka” jest długa lista blogów, które odwiedzała. Przy ponad połowie tytułów widnieje symbol [*], wirtualny znicz dla tych, których już nie ma. Czytałam jej codzienne zapiski ze ściśniętym gardłem, z nadzieją, że jednak zwycięży, czasami połykając łzy, a czasami pękając ze śmiechu. Chustka miała cudowny, sarkastyczny dowcip. I miała też nadzieję, którą potrafiła się to naprawdę działa. Zamiast się bać i milczeć, trzeba nazywać rzecz po imieniu, a jeśli starczy sił – wykpić wroga. Ludzie, którzy publicznie opowiadają o swoich zmaganiach z chorobą – jak w ostatnich latach także Jerzy Stuhr – dzielą się doświadczeniem z pierwszej ręki. Oni tam już byli, więc wiedzą, co robić. Wiedzą, co mówić bliskim, co choremu. Co pomaga, a co wręcz przeciwnie. Ich historie – do czytania na blogach, do oglądania na zdjęciach, do wysłuchania w rozmowach – dają po prostu siłę. Potrzebną jak także:Dwa razy wygrała z rakiem. Dlaczego marzyła, by wrócić do szpitala?Czytaj także:Ania Wyszkoni i Shannen Doherty szczerze o tym, jak wygrały z rakiemCzytaj także:Nastolatka z rakiem: czeka mnie jedno z dwóch szczęśliwych zakończeń Źródło: Instagram @rosenthalmichelle Opublikowano: 15:00Aktualizacja: 11:48 Podoba Cisię ten artykuł? Mastektomię niektórzy przeprowadzają z konieczności, inni profilaktycznie. Wydawać by się mogło, że życie po operacji musi być smutne i naznaczone piętnem choroby. Niekoniecznie. Zobaczcie profile dziewczyn na Instagramie, które bez wstydu pokazują prawdę o mastektomii. Wybraliśmy dla was kilka profili dziewczyn, które na swoich kontach na Instagramie nie wstydzą się pokazywać swoich ciał po mastektomii. Są uśmiechnięte, ciesząc się, że dały kopa rakowi. Są przykładem, że życie po raku istnieje. Czarnecka @zycieporaku O Alicji pisaliśmy już nie raz. Jest Pełną energii kobietą, mówi z prędkością światła, a bez piersi czuje się seksownie. W listopadzie przejdzie rekonstrukcję, dlatego uwieczniła siebie bez cycka podczas pięknej sesji zdjęciowej. Ponadto na swoim profilu nie boi się głośno mówić o tym przez co przeszła, dając innym przykład. View this post on Instagram Za dwa tygodnie idę na wesele mojego ciotecznego brata. Nieważne, że nie wierzyłam, że dożyje tej chwili. Nie ważne, że chajta się z byłą opiekunką mojego dziecka i autorką ważne, że miałam w planach seksi kiecke z moim nowym biustem na wierzchu no ale wyszło jak wyszło. Ważne, że znalazł miłość i szczeście. I strasznie się cieszę z tego co właśnie się wyprawia w Jego życiu. Buziak Witek- dasz radę! A więc wiadomo, że na taką okazje trzeba zainwestować w piękny wygląd co by świętować po królewsku. Poszłam wybierać sukienkę. Miałam coś tam upatrzone. Wchodzę i mówie młodej dziewuszce:" szukam czegos ekstra, dopasowanego może długiego ale niekoniecznie, na pewno musi byc prawie pod szyje. Nie może być za bardzo wycięta u góry." No to zaczynamy. Ta hmmm piękna ale wyciecie do biustu-odpada. Ta? O cudna! Założylam, krótka, rozkloszowana co prawda, ale myślę" zaryzykuje".Wyglądam jak wieeeelka bombka- odpada. Ooo to będzie to! Ale tylko 36 rozmiar. Spoko!Zmieszcze się!Całe życie rozmiar XS i S. Zakładam i no w biuście spoko ale dupa nie wchodzi. O fuck- nawet w niej nie usiade. I patrze na wystawkę lekko już załamana i widzę piękną butelkową suknie. Długą z rozcięciem ale… Na jedno ramie. I akurat na to ramie co mam pierś. I wtedy się wkurzyłam! "Pani da tę z wystawy!"Przymierzam jest pięknie dopasowana, podkreśla kobiece walory, i nawet nie widac,że nie mam piersi. Patrzę cenę- oooo maaaajjj goooood! Nie ważne biorę ją. Patrze na młodą kobietę i pytam "widać, że nie mam piersi?" a Ona się uśmiechnęła i powiedziała, że wyglądam idealnie. Na foto tej kreacji będziecie czekać do 22 września, żeby czasem żadna dziunia nie podpatrzyła i nie kupiła tej samej!:D Ale serio padniecie z wrażenia! Nawet bez cycka wyglądam w niej rewelacyjnie! @ (;*) powiedziała, że na tym zdjęciu jestem mega kobieca. Że nie potrafi wytłumaczyć o co chodzi bo na pierwszym planie jest brak cycka ale wyglądam seksi. I tak mi się to foto pokojarzyło z wyborem sukienki. Że nie brak piersi nas ogranicza i odbiera kobiecość tylko my same. #rakpiersi #breastcancer #breastcancerwarriors #mastektomia #jestem #kobieta #piersi #cycek #niemamcycka #sexy #f4f A post shared by zycieporaku (@zycieporaku) on Sep 6, 2018 at 3:52am PDT 2. Joanna Szewczyk @yohannax Nie tylko pokazuje blizny na piersiach i przebieg swojej choroby, którą udokumentowała na zdjęciach. Na jej profilu możemy zobaczyć, że życie po mastektomii może być pełne podróży, odwagi i siły. 3. Trine Amazon Na tym koncie jest bardzo kolorowo i bije z niego pozytywna energia. Zielone włosy, jedna pierś, pełne kolorów zdjęcia i porady jak się ubrać po mastektomii. Warto śledzić ten profil. 4. @rosenthalmichelle Jeśli zastanawialiście się kiedyś jak wygląda prawda o mastektomii, to ta pani pokazuje wszystko bez ogródek. Blizny, wenflony, opatrunki, szwy – szczegółowych zdjęć jest tu dużo. 5. @kristenpa Ta instagramerka przeszła podwójną mastektomię i rekonstrukcję. Na swoim profilu bez ogródek pokazuje jak wyglądają piersi, blizny i opisuje swoją chorobę oraz rekonwalescencję. Pomimo, że króluje tutaj czerń, to płyną pozytywne wibracje. View this post on Instagram Today is Breast Reconstruction Awareness Day ? Did you know The Women’s Health and Cancer Rights Act of 1998 requires health plans that offer breast cancer coverage to also provide breast reconstruction and prosthetics? I want to start off by saying Breast Reconstruction is NOT a “Boob Job”! (Do you know how many times I’ve heard how lucky I am to have “perky, lifted breasts” or a “free boob job” in the past 11 weeks, even by medical professionals only to set me back mentally and all I can do is cry?) As someone who had no choice but to get a double mastectomy, I’m so thankful breast reconstruction was an option for me. Breast Reconstruction after a Mastectomy has come so far with the wide range of reconstruction available, and it can make a woman who has been faced with a Mastectomy feel as if even though such a huge part of them is being taken away – there’s options to take it back. I’m incredibly thankful for my breast surgeon as well as my plastic surgeon, for coordinating their schedules to perform my Mastectomy and immediate reconstruction as well as after care ? I’m so very thankful I was able to have DTI (direct to implant) Reconstruction vs. multiple procedures. Until I was in pre-op getting marked by my PS I was not 100% positive I wanted Reconstruction which now I realize was a lack of control and fear. My PS couldn’t promise me what I’d wake up with – I could have been an A or closer to my original size, I could have awoken to having tissue expanders placed. I woke up with 375CC Mentor Smooth Ultra High Profile under the muscle implants and although I have negative feelings about them, the way they look, feel, and the dreaded daily freezing foobs – I’m learning to love them as well as every other part of myself. I kicked out cancer, I was faced with a double mastectomy being my only option but a candidate for and received a successful breast reconstruction ? #mastectomy #breastcancer #breastcancerawareness #breastreconstruction #bradayusa #breastreconstructionawareness #foobs #breastimplants #plasticsurgery #bopo #bodypositive #selflove #positivevibes #loveyourself A post shared by Kristen (@kristenpa) on Oct 17, 2018 at 5:14pm PDT 6. @kittymorningstar Prawdziwa pin-up girl i modelka. Śmiało pozuje bez piersi, a rakowi mówi stanowcze „spadaj”. Na jej koncie na Instagramie, a także Facebooku można prześledzić nie tylko jej karierę modową, ale także przebieg choroby i chemii. 7. Lynn Clyde Nauczycielka jogi, która przeszła podwójną mastektomię. Nie wstydzi pokazywać się nago na zdjęciach, bez piersi. Zawsze uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona. View this post on Instagram October is Breast Cancer Awareness Month 15 years ago I was diagnosed with Stage 2-B non-invasive lobular breast cancer. I had a double mastectomy, chemotherapy and radiation. Why am a posting this vulnerable image you ask? Well, I want your attention because I believe I have something very important to say!! I would like to share the reasons I believe I developed cancer and the reasons I believe I am still a survivor, to help prevent others from the same. . Key factors that I believe contributed to the disease: 1. Genetics – my father and his mother both had breast cancer. 2. Being very unhappy with my life for a number of years. 3. Excessive alcohol consumption – for many years and as a result of my unhappiness I drank too much. Alcohol is a huge risk factor for cancer, especially breast. 4. Smoking cigarettes . Key factors as to why I believe I am a 15 year survivor: 1. My yoga, meditation and chanting practice which I do almost every day. I discovered yoga 14 years ago and there is absolutely no doubt in my mind that this is the most significant contributing factor. Kundalini (and other) yoga has completely changed my life, giving me an inner peace and calm like never before. 2. My diet – mostly plant based/vegan. I rarely drink alcohol, don’t smoke and haven’t for years. I try to keep my body as alkaline as possible because cancer cannot survive in an alkaline environment. 3. My lifestyle, which involves very little stress and avoids toxic people/environments. Most activities revolve around nature, health, yoga and meditation. 4. Holistic and alternative medicine 5. Love and support of family/friends . The picture was taken by @suzy_lamont about a year after I finished chemotherapy, before reconstructive surgery had begun. . CHECK YOUR BREASTS!!! I found the lump myself. MORE IMPORTANTLY, live a healthy life style so the disease does not develop. QUESTIONS?? Contact me. . Namaste . . #breastcancer #breastcancerawareness #breastcancersurvivor #mastectomy #bilateralmastectomy #checkyourbreasts #grateful #gratitude #yoga #meditation #yogaheals #plantbased #vegan #kundaliniyogateacher #kundaliniyoga #bepositive #makepositivitylouder #namaste #ygk A post shared by Lynn Clyde (Manmeet) (@lynn_clyde) on Oct 19, 2018 at 7:09am PDT 8. @thepriyamistry Na widok zdjęć tej pani zapiera nam dech. To doskonały dowód na to, że bez piersi, czy z bliznami też można wyglądać delikatnie i seksownie. 9. @mjfightscancer Właścicielka tego profilu na Instagramie dzieli się swoją walką z chorobą, aby zainspirować inne kobiety do badań kontrolnych oraz wesprzeć te chore na raka. Dużo tu drastycznych zdjęć, pokazujących jak wygląda skóra po radioterapii i mastektomii. 10. @brookryn Prywatnie mama dwóch dziewczynek i chora na raka. Na koncie na Instagramie ostrzega kobiety przed rakiem piersi, pokazując jak wygląda po operacji. Jeśli jeszcze nie zbadałaś swoich cycków, to obejrzyj jej zdjęcia jako przestrogę. Zobacz więcej profili kobiet, które pokazują prawdę o raku piersi: @angelamvega View this post on Instagram It’s OCTOBER and so many different emotions and thoughts are running through my mind… 〰️〰️〰️ First, I will continue to bring awareness to this awful disease because we have new generations that need this awareness. Everyday young women, and I mean “young” are being diagnosed with breast cancer. Constantly, they are being told “you’re too young to have breast cancer” (me being one and that was at the age of 37). We have 18 year old girls being diagnosed not only with Breast Cancer but with Metastatic Breast Cancer (cancer doesn’t discriminate). So, YES, feel your breasts and make sure that nothing feels out of the ordinary and if it does, call your doctor immediately. Advocate for your health!!! Second, Metastatic Breast Cancer or Stage IV is the one that has no cure and it’s definitely in need of funding for research. So with that being said, when you donate to an organization, please be aware of the hidden gimmicks (it’s called #pinkwashing). Make sure you’re donating to organizations that are actually doing something. Here are examples of some of my favorites: @metavivor @youngsurvivalcoalition @livingbeyondbc @BCRFcure 〰️〰️〰️ #breastcancer #breastcancerjourney #brca #brca2 #brcasisterhood #cancer #cancersucks #neulasta #chemo #breatcancerwarrior #cancerwarrior #neulastainjection #chemotherapy #chemolife #dukecancercenter #lastdayofchemo #taxol #act #radiation #radiationtherapy #hysterectomy #mastectomy #transformation #breastreconstruction #morethanpink #lifeaftercancer #thisisnotpink #feelitonthefirst A post shared by angela vega ? (@angelamvega) on Oct 1, 2018 at 7:44am PDT Courtney Colleenn Chapell View this post on Instagram Every day I look at my chest in the mirror, I feel an array of emotions. • At one point, I feel a moment of grief and mourning for the lost part of my vessel. While on the other, I feel blessed and lucky to have had a surgeon that respected my wishes and made my scar as clean as possible. Something an injured soul can look at and remember she is still whole. • However, some of my breastie sisters have not had the same respect. Some have had wishes ungranted, boundaries passed, and skin left on their chest when they requested the same image you see on me. Women who have their own reasons and beliefs, who have decided they want a flat chest, are sometimes left with "pockets" or excess skin to leave room for an implant in the future. Even though they didn't want that or ask for it… • Today, thanks to an amazing friend and her beautiful impromptu photography skills, I'm #notputtingonashirt ✌ • I may have been lucky, but for the many women who weren't, I hear you and surgeons… learn TO RESPECT ANOTHER HUMAN BEING'S WISHES. ? • #breastcancer #mastectomy #thetruth #messedup #notfair #flatisanoption #respect #respectwomen #womensrights #change #flattiesunite #KISSTHIS4MBC A post shared by Courtney Colleen Chapell (@courtneycolleenn) on Oct 23, 2018 at 8:06pm PDT Laura Beth indsay Lou Slew View this post on Instagram October 1. I will never not post this. This was me at age 26 in 2012, with a Stage IIIC invasive ductal carcinoma diagnosis that 8 doctors failed to acknowledge or diagnose because of my age and lack of family history. This was me at 26 after enduring 6 rounds of Taxotere, Adriamycin, and Cytoxin chemotherapy in an effort to shrink a tumor so large that I was inoperable. This was me at 26 after losing my right breast to a mastectomy, after having 32 lymph nodes removed that were all positive for micrometastases. This was me at 26 before enduring 28 rounds of radiation therapy, breast reconstruction, and chemical menopause induced by chemotherapy and Tamoxifen. This was me at 26 being told I was infertile from treatment and would never carry my own child. Today, I am 32. I am a mother. But I am not cancer free. My cancer is now metastatic, meaning that it has spread outside of my breast to my bones, liver, and lungs. Treatment will never end for me until I end. This is life with metastatic breast cancer. It isn’t pretty and it isn’t pink. This disease will ultimately claim my life the same way that it does 114 lives a day, and 41,000 lives per year—a statistic that has not budged in 30 years. With all of the money that is raised in the name of breast cancer and breast cancer awareness, this statistic is absolutely appalling and unacceptable. Who is actually benefiting from all of this money anyway? It certainly isn’t those of us with Stage IV metastatic breast cancer. We are still #DyingForACure and I refuse to remain silent while my friends and I keep dying. #stageivneedsmore #dontignorestageiv #livingwithmetastaticbreastcancer #metastaticbreastcancer #mbc #breastcancer #mastectomy #chemotherapy #metavivor #lbbc #thisisnotpink #youngwomencananddogetbreastcancer #youngadvocate #livingbeyondbreastcancer #pinktober A post shared by Lindsay Lou Slew (@lindsaylouslew) on Oct 1, 2018 at 6:34pm PDT Ericka Hart Zobacz także W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Beauty Vianek, Normalizujący tonik-wcierka do skóry głowy, 150ml 23,60 zł Beauty Miya Cosmetics My Wonder Balm I Love Me, odżywczy krem do twarzy z olejkiem z róży, 75ml 29,90 zł Beauty Miya Cosmetics myEYEhero, nawilżający krem pod oczy, 15ml 39,00 zł Beauty OnlyBio Fitosterol, hipoalergiczny żel do mycia twarzy z olejem z rzepaku, 250ml 29,00 zł Beauty Yope Naturalny balsam do rąk, Mineralny, 300ml 25,00 zł Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Ewa Wojciechowska Zobacz profil Podoba Ci się ten artykuł? Powiązane tematy: Polecamy Zainteresują cię również: Ewa Wojciechowska Rozstępy na udach – od czego powstają, jak się ich pozbyć Jolanta Pawnik Kathy Bates: Nie mam piersi. Dlaczego mam udawać, że jest inaczej? Ewa Wojciechowska Cellulit – mamy go prawie wszystkie, więc po co się go wstydzić? Te dziewczyny przełamały wstyd i dumnie kroczą z pomarańczową skórką! Ewa Wojciechowska „Nigdy nie widziałam, żeby kobiety takie jak ja były modelkami, więc zostałam jedną z nich”. Kobieta z chorobą rybiej łuski promuje ciałopozytywność. Jej zdjęcia znalazły się w Vogue Italia! Ewa Wojciechowska Pomacaj się! I bądź zdrowa! Niezwykłe zdjęcia kobiet po raku piersi. „Utrata piersi to nie koniec kobiecości. Można być piękną także po chorobie!” Ewa Wojciechowska Profile ciałopozytywne na Instagramie, które warto znać! Pokochaj swoje ciało. Te profile ci w tym pomogą Ewa Wojciechowska Kompleksy i historie, które kryją się za nimi. Seria zdjęć „Rock Your Body” pokazuje, jak odważna jest prawda Ewa Wojciechowska Ciało bogini za nic się nie wini. Dzięki akcji Aleksandry Domańskiej tysiące kobiet pokochało swoje ciało Ewa Wojciechowska Blizny na nogach, brzuchu, klatce piersiowej i rękach. Kobiety na Instagramie pokazują, że nie ma się czego wstydzić i dumnie pokazują blizny na plaży! Ewa Wojciechowska Masz zmarszczki? Pokochaj je! Te kobiety już to zrobiły i chwalą się zmarszczkami na Instagramie Ewa Wojciechowska Parodiują gwiazdy, modelki i celebrytów. Zobacz najlepszych Instagramerów, których warto obserwować Ewa Wojciechowska Plamy na nogach, rękach i twarzy. Kobiety na Instagramie pokazują, że z łuszczycą można się zaprzyjaźnić i dobrze żyć Ewa Wojciechowska Polskie pieguski podbijają Instagram! Zobacz galerię zjawiskowych dziewczyn z piegami Ewa Wojciechowska Z rozstępami, cellulitem i fałdkami. Mamy na Instagramie przeciwstawiają się nierealistycznemu wizerunkowi brzucha kobiety po porodzie Ewa Wojciechowska Zakryj blizny tatuażem. Świetna inicjatywa z okazji Tegorocznego Dnia Świadomości Autoagresji Ewa Wojciechowska Nie róbmy założeń o ludziach na podstawie wyglądu. Te zdjęcia zmuszają do refleksji Ewa Wojciechowska Bielactwo może być piękne! Zobacz galerię zwykłych, niezwykłych kobiet, które wyglądają jak dzieła sztuki Ewa Wojciechowska Kochaj siebie i skórę, w której się znajdujesz. Niesamowita galeria zdjęć osób z wyjątkowymi znamionami Ewa Wojciechowska Różnorodność i piękno, czyli body positive w obiektywie. Zobacz galerię świetnych modelek promujących ciałopozytywność Ewa Wojciechowska Kobiety duchy – piękno w kolorze porcelany. Zobacz galerię albinosek z całego świata Ewa Wojciechowska Kobiety nie golą się w styczniu! Zobacz najlepsze zdjęcia z akcji #januhairy Ewa Wojciechowska Młodość i siwe włosy. Zobacz rewelacyjne zdjęcia kobiet z siwizną Ewa Wojciechowska Kobiety i ich blizny. Zobacz niesamowitą galerię Ewa Wojciechowska Siła i piękno. Niepełnosprawne dziewczyny na Instagramie. Zobacz galerię Najpopularniejsze Marta Figas Zmiany na paznokciach. O jakich chorobach świadczą? Magdalena Nabiałek Kriolipoliza – efekty, cena, przeciwwskazania, czy warto Marta Figas Gorąca kąpiel – za i przeciw. Komu nie służy kąpiel w gorącej wodzie? Magdalena Bury Powikłania po botoksie? Zdarzają się. Dr Marta Roth wyjaśnia Ewelina Kaczmarczyk Skąd bierze się brzydki zapach włosów? Wyjaśnia Ekspert Kosmetyczny Ewa Wojciechowska Przekłuwanie uszu pistoletem. Nie rób sobie tego ani swojemu dziecku! Piercerka tłumaczy, dlaczego to jest zły pomysł Marta Dragan Anna Lewandowska i jej metamorfoza. Lekarz medycyny estetycznej ocenia, co trenerka zmieniła w swoim wyglądzie Kasia Bigos i Andrzej Bogdał Ciężar mięśni vs. ciężar tłuszczu. Dlaczego waga nie zawsze jest miarodajna? Tomasz Borejza Po co mężczyźnie sutki? Katarzyna Głuszak Skarpetki złuszczające – czy są skuteczne i przede wszystkim bezpieczne? Katarzyna Głuszak Gencjana – na ospę, na włosy, na afty. Jakie są zalety i wady gencjany? Ewa Wojciechowska Pestka awokado – 8 sposobów, jak możesz ją wykorzystać Katarzyna Bigos Masaż – rodzaje, wskazania i przeciwwskazania. Jak zrobić masaż? Ewa Wojciechowska „Czy zaklejanie znamion plastrem lub punktowe stosowanie kremów z filtrem UV jest rozsądne?” – pytają lekarki prowadzące bloga Dermatolook Zuzanna Kowalewska Lipodemia – co to jest, przyczyny, objawy i leczenie Magdalena Więch Wypadają ci włosy, łamią się, są suche lub rosną tam, gdzie nie powinny? Zobacz, co włosy mówią o twoim zdrowiu Zmagania z chorobą mają wiele twarzy. Każda historia to inne życie. Łączą je łzy, radość, ból, zaskoczenie, smutek, bezsilność, nadzieja, wiara, determinacja, rezygnacja, walka... Cały wachlarz uczuć, doznań i działań. Poznaj osoby, które już wygrały i te, które wciąż walczą. Jeśli i Ty masz swoja historię, którą chcesz się z nami podzielić - napisz do nas Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi czy wyrażasz zgodę na publikację jej na naszej stronie i nie zapomnij załączyć zdjęć. ALICJA - RAK PIERSI Mam na imię Alicja. W 2010 roku zachorowałam na raka piersi. Zaskoczył mnie w 48 roku życia. Wydawało mi się, że kto, jak kto, ale JA na "to" nie zachoruję. W ogóle rak i ja to para nie do pomyślenia. A jednak. Nie miałam kogo spytać o cokolwiek. Chociażby o to, co zabrać ze sobą do szpitala, jak się przygotować do operacji. Nie zdecydowałam się szukać w Internecie, bo wydawało mi się, że tam znajdę informacje, które tylko bardziej mnie „zdołują”. Po operacji i w czasie dalszego leczenia – chemio -, radio – i hormonoterapii też brakowało mi kogoś, kto przeszedł podobną drogę. Byłam osobą raczej zamkniętą w sobie i trudno nawiązującą kontakty. Miałam wsparcie rodziny, przyjaciółki i znajomych, ale brakowało mi rozmowy z kimś, kto ma pełną świadomość tego, przez co przeszłam. I któregoś dnia zdarzyło się coś. Na Facebooku skomentowałam jakiś wpis Fundacji Rak'n'Roll o spotkaniu z psychoonkologiem. Jeszcze tego samego dnia dostałam zaproszenie od nieznajomej. Trochę mnie to zdziwiło, ale sprawdziłam, kto to jest. I tak dzięki jednemu komentarzowi poznałam grupę wspaniałych, szalonych dziewczyn! Osobą zapraszającą była Ania Kupiecka, która założyła tajną grupę „Fakraczki”. Początkowo wchodziłam na stronę i tylko czytałam posty i komentarze. Przekonałam się, ile cudownej energii jest w tych dziewczynach po, czasami, ciężkich przejściach z Panem R. Mimo to, a może właśnie dlatego czerpały z życia całymi garściami. Nie przejmowały się głupotkami i drobiazgami. Kiedy trzeba było udzielały wsparcia, kiedy indziej radziły, gdzie szukać pomocy, „stawiały do pionu” te, które akurat miały chandrę albo gorzej się poczuły. Po jakimś czasie sama włączałam się do rozmów. Mam też za sobą spotkanie osobiste. Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać te niesamowite Ania zrobiła kolejny krok i założyła fundację Onkocafe. Myślę, że takie właśnie wsparcie jest ważne dla kogoś, kto został postawiony przed faktem spotkania z Panem R. Aniu, jesteś wielka. Dziękuję. MAŁGORZATA - RAK PIERSI Mam na imię Małgorzata. Pamiętam to jak dziś Diagnoza rak niezłośliwy sutka, po biopsji gruboigłowej usłyszałam rak złośliwy sutka. Sto myśli na minutę. Ile pożyję, co z chłopakiem, z córką i marzeniami, choć nie miałam ich wiele. Wyszłam od lekarza jak w hipnozie, nic do mnie nie dochodziło. Szłam ulicą i myślałam dlaczego ja. Jestem młoda, całe życie przede mną. Przyszłam do domu, siadłam przed Skypem, bo mój partner był zagranicą, i powiedziałam mu na spokojnie. Od razu zabukował bilet i za 2 dni był już z nami. Codziennie płakałam wieczorami, bo w dzień musiałam być silna dla córki i nie pokazywać jej moich łez, ale niekiedy się nie dało. To było silniejsze ode mnie. Zamykałam się w łazience i wyłam. Pierwsza chemia czerwona podana była r. Nie było tak źle, włosy leciały, ale ja wmawiałam sobie, że tak musi, bo żeby być zdrowa muszę dać radę. Troszkę łez poleciało przy ścięciu bo miałam włosy do ramion, ale córka mnie pocieszała, a partner golił. Chemię przeszłam dobrze, mało skutków ubocznych. Oczywiście chemie przepracowałam, nie chciałam siedzieć w domu. Dałam – operacja. Całkowite usuniecie lewej piersi. Strasznie się bałam, ale narkozy czy się obudzę, bo nigdy operacji nie miałam i bałam się bólu po operacji. Ale bólu nie było. Wszystko przebiegło dobrze. Cieszyłam się. A jeszcze w trakcie badań na onkologii znaleźli zmiany na wątrobie i guzka na tarczycy. Załamałam się, ale po chemii było już koniec sierpnia zaczęłam radioterapie: 25 naświetlań. Troszkę źle ją zniosłam. Już na ostatnie lampy nie chciałam iść, ale dałam radę, choć ciężko mi mówili, że złego diabli nie bierze i mieli rację. 8 maja 2014 minęły 2 lata od operacji. Jestem na razie czysta, cieszę się życiem, rodziną. Jak mogę poświęcam córce dużo czasu. Dużo rozmawiamy o mojej dziś chodzę do lekarzy, jak zahipnotyzowana. Nic do mnie nie w sierpniu 2013 roku mój partner mi się oświadczył. Byłam cieszę się życiem i doszło do mnie, że nic nie jest warte tak, jak zdrowie człowieka. Zaczęłam dostrzegać najdrobniejsze rzeczy, których kiedyś nie TAKA OTO JEST MOJA HISTORIA W SKRÓCIE. MAGDA - RAK PIERSI Mam na imię Magda. W listopadzie 2011 roku zdiagnozowano u mnie raka piersi. Trudno pisać o samym momencie diagnozy. Momencie, do którego człowiek cały czas powtarza sobie, że nic złego się nie dzieje, że wyszukany guz nie oznacza nic złego. Chociaż może jeszcze kilka dni po łudzi się, że to jakaś pomyłka i za moment ktoś zadzwoni, sprostuje ją i ominie nas to całe zło, które ona za sobą niesie. Nie zadzwonił… Ale cofnę się jeszcze do czasu przed szpitalem i chemią… trudny, w pracy wiele konfliktów, zachowania klasyfikowane przeze mnie bezdyskusyjnie jako „świńskie”. Gdy opowiedziałam się za ludźmi, którzy zachowali według mnie poczucie moralności w tym wszystkim rozejście się dróg z moją wieloletnia przyjaciółką i oskarżenie mnie o „nielojalność”. Teraz, z perspektywy tych trzech lat myślę, że choroba przyszła paradoksalnie po to, aby w moim życiu została zachowana równowaga, równowaga wiary w ludzi. Przyniosła mi znajomość z wieloma ludźmi bezdyskusyjnie tym razem wspaniałymi, zarówno z sąsiednich szpitalnych łóżek jak i z personelu szpitalnego i lekarzy. Opiszę wam jedną ze śmieszniejszych historii. Trafiłam we Wrocławiu na jedne z warsztatów organizowanych przez Fundację Magdy Prokopowicz „Ciało też by chciało”. Bawiłyśmy się tam setnie, piękniałyśmy w oczach, a na sam koniec przymierzałyśmy całe kopy peruk. Perukę z długimi lokami a’la Magda Gessler przymierzyłam na końcu i tylko dla hecy, ale w momencie, gdy zbiegły się wszystkie fryzjerki i pan fryzjer (pozdrawiam gorąco Candy Studio we Wrocławiu) i zaczęły chwalić jak dobrze w niej wyglądam sama zaczęłam się sobie podobać. Był to jednak duży wydatek (500 zł), nie miałabym już refundacji z NFZ gdyż kilka miesięcy wcześniej zaopatrzyłam się już w „drugie włosy”, więc zrobiłam tylko kilka fotek i odłożyłam ją na miejsce. Jedno ze zdjęć wysłałam koleżankom z pracy. Moje kochane „wariatki” zanim zdążyłam wrócić z Wrocławia zorganizowały już akcję, zebrały potrzebna kwotę i przymusiły mnie, abym po kolejnej chemii pojechała i kupiła one loki. Chodziłam w nich długo, wiele osób zaczepiało mnie na ulicy i w sklepach mówiąc jakie mam piękne włosy i to w momencie gdy byłam łysa jak kolano. Ale bardzo poprawiało mi to samopoczucie. Ludzie, jesteście bardzo ważni dla chorych i bardzo wiele możecie pomóc, nie tylko ci także zmagający się z chorobą, którzy rozumieją, bo sami przez to przechodzą, ale wszyscy. Nie bójcie się, że nie będziecie wiedzieli co powiedzieć, co zrobić... będziecie, na pewno będziecie. Pozdrawiam serdecznie wszystkich i życzę zdrowia i wiele radości w życiu. MARIA - RAK PIERSI Mam na imię Maria. Kiedyś zastanawiałam się, czy istnieje życie po raku? "Ładnie wyglądasz", "piękniejesz z dnia na dzień", "zmieniłaś się na lepsze". W normalnej sytuacji takie komplementy byłyby normalnością, ale w moim przypadku cieszę się bardzo z takich słów. Dlaczego? Otóż od pięciu miesięcy nieoczekiwanie dla wszystkich "zasiliłam" szeregi Amazonek. W moim przypadku nie było życia z rakiem, jest tylko życie po raku. Odpukać, ale wierzę, że zdążyłam przed najgorszym i teraz już będzie coraz lepiej. Tym listem zwracam się z prośbą do wszystkich dziewczyn i kobiet - róbcie badania nawet, gdy nic nie zauważyłyście w swoich piersiach. Do dnia 25 czerwca 2004 roku nie byłam chora na raka. Tego dnia miałam operację, a badanie śródoperacyjne wykazało nowotwór złośliwy. Jak do tego doszło? Od kilku lat chorowałam na osteoporozę. W związku z tym stosowałam hormonalną terapię zastępczą. Mając pięćdziesiąt lat (sześć lat temu) po raz pierwszy miałam zrobioną mammografię i usg. Na ich podstawie stwierdzono w obu piersiach mikrozwapnienia. Dostałam jednak skierowanie do onkologa. Byłam przerażona gdyż myślałam, że mam zgłosiłam się do Poradni w Wielkopolskim Centrum Onkologicznym w Poznaniu stwierdzono, że to nic groźnego, ale od tego czasu, co pół roku musiałam się zgłaszać do kontroli, a raz na rok miałam mieć robioną mammografię i usg. Przez dwa lata nic się nie działo. Jednak dla pewności, chcąc sprawdzić czy te moje zwapnienia nie są złośliwe, zrobiono mi biopsję mammotomiczną. Dalej jeździłam na kontrolne badania, które się nie zmieniały. Pilnowałam terminów, a że nic się nie działo, byłam spokojna. Jednak w grudniu 2003 roku inny lekarz, który mnie przyjmował, skierował mnie na kolejną biopsję. Po dwóch tygodniach, gdy z wynikiem zgłosiłam się do lekarza okazało się, że wszystko jest bez zmian. Nic się nie dzieje. Spokojna wróciłam do domu. Termin wizyty kontrolnej wyznaczono na czerwiec 2004. Na maj miałam wyznaczony termin badań kontrolnych na osteoporozę. Dwa dni przed wyznaczonym terminem zdecydowałam, że umówię się także na kontrolne badanie w WCO. Intuicja, przeczucie?! Lekarz badający moje piersi od razu zauważył, że coś jest nie tak w wyglądzie mojej lewej piersi. Prawdę powiedziawszy ja sama zauważyłam, że w miejscu gdzie miałam robioną biopsję, mam wklęśnięcie przy brodawce. Od razu dostałam skierowanie na mammografię i usg. Już po tygodniu z wynikiem badań zgłosiłam się do lekarza. Mimo, że wyniki nic poważnego nie wykazały, zostałam skierowana na biopsję. Po tygodniu znowu znalazłam się w Poradni. Wynik już był i pierwsze, co zrobił lekarz, to wyznaczył mi datę przyjęcia do szpitala. Od razu dowiedziałam się, że będę miała badanie śródoperacyjne. Nie pamiętam jak wróciłam do domu. Byłam przerażona. Moja wyobraźnia szalała: od skrajności, czyli rak i amputacja, do operacji oszczędzającej. Było mi o tyle gorzej, że jestem osobą samotną, a bałam się Rodzinie powiedzieć, co się stało. Wreszcie musiałam Im powiedzieć. Byli zszokowani. Jak to się stało, że ja rzadko narzekająca na zdrowie, radząca sobie sama we wszystkich sprawach, tak nagle mam iść do szpitala? Ale stało się i już pod koniec czerwca 2004 roku znalazłam się na sześcioosobowej sali w szpitalu WCO. Pierwsze, co zobaczyłam to Panią w chusteczce na głowie, wykonującą dziwne ruchy jedną ręką. Druga Pani tego dnia miała operację amputacji piersi, pod ręką miała dziwną poduszkę. Byłam przerażona. Z rozmów dowiedziałam się, że Pani w chusteczce na głowie jest w trakcie chemioterapii, a ręką ćwiczyła "wkręcanie żaróweczki". Dziwna poduszka to klin, z którym nie będzie można się już rozstać przez następne lata, tak jak z dobrym przyjacielem. Pierwszy obchód lekarski przebiegł dla mnie bardzo pomyślnie. Na podstawie moich wyników zostałam zakwalifikowana jako łagodna. Jednak, aby być pewnym, będę miała badanie śródoperacyjne. Moje współtowarzyszki "niedoli" stwierdziły, że ze mną nie ma co rozmawiać na temat raka i każde moje pytanie zamieniały w żart. Mimo woli trochę z ich rozmów do mnie dotarło. Po kilku dniach nadszedł mój czas. Z uśmiechem na twarzy "odjechałam" na salę operacyjną. Po chwili już spałam. Gdy mnie budzono miałam pretensję, że mnie budzą. Jednak okazało się, że już jest po operacji. Gdy mnie przywieziono na moją salę, pierwsze, co zobaczyłam to klin leżący na łóżku. Wiedziałam już, co to znaczy, lecz moja świadomość tego nie chciała przyjąć. Na sali była cisza. Dla wszystkich Pań był to szok. Całe szczęście przespałam prawie cały dzień. Gdy Rodzina zadzwoniła, byłam w stanie powiedzieć tylko "nie mam". Koleżanki też wystraszone zaistniałą sytuacją, były bardzo wyciszone. Dopiero wieczorem, gdy doszłam jakoś do siebie, zaczęłyśmy rozmawiać. Pokazały jak posługiwać się klinem, jak dalej żyć. Następny dzień już był lepszy, rozmawiałyśmy wszystkie o naszej chorobie. Właściwie to nie o chorobie, bo przecież raka nam wycięto. Najtrudniejszy był trzeci dzień, załamałam się. Bałam się spotkania z Rodziną, nie wiedziałam jak mam z nimi rozmawiać. Gdy przyjechali, pociekły łzy. Po chwili, wzmocniona rozmowami z koleżankami, ze spokojem opowiedziałam, co się stało. Później przyznali się, że z wielkim strachem jechali do mnie, ale wracali już spokojniejsi. Zobaczyli, że się nie załamałam, że potrafię żartować, śmiać się. Przez następne dni było już coraz lepiej. Tym bardziej, gdy dowiedziałam się od lekarza, że mój rak był usytuowany bardzo głęboko i żadne dodatkowe badanie nie wykazałoby nowotworu. Jak powiedział, było to szczęście w nieszczęściu, że tak szybko lekarz skierował mnie na zabieg. Rana goiła się dobrze, zaczęłam chodzić na masaże i gimnastykę. Było coraz lepiej i ja psychicznie dochodziłam do normalności. W naszej sali słychać było śmiech i żarty. Lekarze wchodząc na obchód, widząc nas uśmiechnięte, zadawali tylko pytanie, czy wszystko dobrze, czy mamy jakieś pytania Wreszcie powrót do domu. Gdy wróciłam, zaraz wyszłam do miasta. Mimo że nie miałam protezy. Wypchałam stanik gazą i z "piersią do przodu" paradowałam przez miasto. I całe szczęście, że wyszłam, bo na mój temat krążyły już bardzo dramatyczne opowieści. Pierwsza kontrola wypadła dobrze, otrzymałam skierowanie na protezę i wracałam do domu z nową piersią. Od tej chwili chodziłam po mieście pewniejsza, w nowych bluzkach, które kupiłam na poprawę humoru. Po dwóch kolejnych tygodniach, kolejna wizyta kontrolna i odebranie wyniku. Jechałam jak na ścięcie. Lekarzowi powiedziałam, że przyjechałam na ścięcie lub odroczenie. Okazało się, że było odroczenie. Wynik był dobry, choć był to nowotwór złośliwy, ale jeszcze nie zdążył się rozprzestrzenić poprzez węzły chłonne. Jednak ze względu na wiek /pięćdziesiąt sześć lat/ oraz profilaktycznie, otrzymałam chemię. Bałam się, ale cóż nie robi się dla zdrowia. Moja chemia jest łagodna. Kroplówka trwa tylko około piętnastu minut. Różnie się czuję. Raz tryskam humorem i energią, ale teraz, gdy zbliża się już końcówka, jest trochę gorzej. Właśnie teraz jestem przed ostatnią /odpukać/ podwójną serią. Boję się, bo zaczynam "wysiadać". Zawsze byłam taką "Zosią Samosią". Teraz potrafię prosić o pomoc. Ze śmiechem reaguję na różne problemy. Cóż to jest w porównaniu z tym, co przeszłam. Już latem, po miesiącu od przyjścia ze szpitala, pojechałam samochodem do lasu na kilka dni. Mieszkałam w przyczepie i było cudownie. Paradowałam w bluzkach bez rękawów i wszyscy mówili, że wyglądam rewelacyjnie. Wprost tryskam zdrowiem. Po następnym miesiącu wyjechałam na wycieczkę nad morze. Chodziłam w bluzce bez rękawów z dość dużym dekoltem. Mój lekarz prowadzący i operujący wykonał cięcie, którego nie widać w takich bluzkach. Ponadto wieczorem dosłownie szalałam na dyskotece. Od września 2005 roku wróciłam do pracy. Nie opuszczam żadnej imprezy, jeżeli przypada w trzytygodniowej przerwie pomiędzy kolejnymi chemiami. Właśnie "zaliczyłam" dwie zabawy Andrzejkowe. Czuję się dobrze. Zażywam witaminy, piję zioła, zmieniłam jadłospis: dużo warzyw, owoców. Odświeżam garderobę, kupuję to, co mi się podoba. Bardziej dbam o siebie, stąd te komplementy. Kupiłam komputer, zakładam Internet. Rodzina żartuje, że robię się "światowa". To jest moja terapia na raka. Cieszę się z każdego dnia. Chodzę na masaże, robię gimnastykę w domu. Nieraz zapominam, że miałam raka. Przypominam sobie codziennie rano, gdy wkładam stanik z protezą. Tak prawdę powiedziawszy, robię to już odruchowo. Gdy już wydobrzeję po chemioterapii i lekarz wyrazi zgodę, może pomyślę o rekonstrukcji piersi. Na razie dziękuję lekarzom z WCO w Poznaniu za podjętą decyzję, opiekę i uratowanie mi życia. Nie mam piersi, ale żyję "pełną piersią" Pozdrawiam wszystkie Amazonki. napisane pół roku później… 25 czerwca 2006 roku będę obchodziła drugą rocznicę powrotu do zdrowia. Swoją opowieść o życiu po raku zakończyłam przed końcem leczenia. Tak jak przypuszczałam, było coraz gorzej. Przy piątej serii chemii, mimo że wiedziałam z opowieści innych Pań, że będzie coraz gorzej tzn., że organizm wcześniej niż te sześć godzin zabezpieczenia zareaguje na chemię, ja taka bohaterka zignorowałam to. Jedyne, co zrobiłam, to nie pojechałam sama pociągiem, ale z bratem i bratową samochodem. Przyjechali po mnie po chemii i pojechałyśmy z bratową do hipermarketu. Już wtedy wiedziałam, że po chemii mogę jeść (wcześniej się bałam). Zaserwowałam sobie chińszczyznę, której wcześniej nie jadłam – sajgonki. Bardzo dobre. W tym czasie mój brat wrócił do miasta załatwić resztę swoich spraw. Ja czułam się coraz gorzej, właściwie to nie wiedziałam, co się dzieje. Zawsze o tej porze byłam już w domu i po zjedzeniu pizzy już leżałam na tapczanie a obok mój kot Maksiu. A teraz coś było nie tak. Nawet piwo, które lubię mi nie smakowało. Rozpoczęła się gorąca linia telefoniczna do brata. Ja wystraszona, z płaczem na twarzy, przerażona zaistniałą sytuacją, spanikowałam. Prawdę mówiły pielęgniarki, że zabezpieczenie, które otrzymuję starcza tylko na kilka godzin. Wreszcie przyjeżdża brat i wracamy do domu. Całą drogę drzemię, nie mam siły rozmawiać. Gdy przyjeżdżamy pod mój dom, nie chcę, aby zostali. Dziwne, ale gdy weszłam do domu poczułam się bezpieczna, to było moje mieszkanie, w którym w każdej chwili mogłam się położyć, pochodzić, zjeść, wypić. Następny dzień minął bez żadnych niespodzianek. A na trzeci dzień po chemii poszłam do znajomych. Wyszłam z założenia, że zamiast siedzieć samej w domu pójdę się trochę "rozerwać". Jedyne, co zrobiłam, to ograniczyłam napoje alkoholowe. Dobrze zrobiłam, że poszłam, bo w domu – sama - rozmyślałabym o wszystkim, a tak przestałam myśleć o tym, co się stało. Ot, dodatkowe doświadczenie. Następne wyjazdy na chemię to już była podróż samochodem. Zawoził mnie ktoś z rodziny i zaraz powrót do domu. Gdy 7 grudnia 2004 r. brałam ostatnią chemię i usłyszałam, że mam przyjechać w styczniu do kontroli, byłam w siódmym niebie (tak się mówi, choć nie wiem jak to jest). Tak prawdę powiedziawszy, nie mogę narzekać na chemioterapię. Jedyny minus i to bardzo dokuczliwy, to rozwolnienie. No cóż jednym chemia działa na "górę" innym na "dół" organizmu. I mimo brania dobrych tabletek, nieraz zdarzały się "wypadki". Było, minęło. Czułam się dobrze, święta spędziłam na jedzeniu i wypoczynku. W Sylwestra popłakałam się. No, bo uzmysłowiłam sobie, że miałam raka i mogłabym, gdyby nie właściwa diagnoza lekarza, być nieuleczalnie chora, a może już bym …???To była tylko chwila o północy, reszta upłynęła na tańcach, piciu, swawolach. Nowy Rok zaczął się dobrze, byłam zdrowa, bez żadnych cały czas była masowana przez masażystkę i sama też ją masowałam. Rozpoczął się karnawał. A ja jestem „babka do tańca i do różańca”. Było super do momentu, gdy zauważyłam, że coś się dzieje z ręką. Obrzęk, który się zrobił od dłoni do łokcia, nie chciał zniknąć. Byłam przerażona, było to bardzo widoczne. Sądziłam, że skoro chodzę na masaże, to jest wszystko dobrze. Od końca lutego 2005 roku miałam zapisane masaże, później krioterapia i powtórnie masaże. Zauważyłam, że obrzęk się nie zmniejsza. Gdy w lipcu wyjechałam na obóz, bałam się, że będzie jeszcze gorzej. Tymczasem koleżanka stwierdziła, że opuchlizna jest coraz mniejsza. Codziennie rano i wieczorem sama masowałam rękę i robiłam sobie gimnastykę (tak jak uczono w szpitalu). Gdy wróciłam, znowu zaczęłam chodzić na masaż do masażystki. W tym czasie dowiedziałam się już, że w Poznaniu jest Poradnia Leczenia Obrzęków Limfatycznych. Nie miałam jednak namiarów. Gdy pojechałam na kolejne badanie kontrolne do Centrum Onkologicznego w Poznaniu, poszłam do rehabilitantek prosić o "namiar" na Poradnię. Dostałam numer telefonu bezpośrednio do pani Doktor. I już po miesiącu byłam po pierwszej wizycie i po badaniu Dopplerowskim żył kończyny górnej. Całe szczęście, że było wszystko dobrze, tzn. nie miałam zakrzepicy żylnej. Ale coś za coś. Przez dwa tygodnie codziennie jeździłam do Poznania do Poradni na masowanie i bandażowanie ręki od dłoni aż po pachę. I tu zaskoczenie. Pani robiąca masaż, robiła go inaczej aniżeli dotychczas miałam robiony. Ten masaż trwał prawie pół godziny i polegał na głaskaniu i bardzo lekkim uciskaniu ręki. Zaczynał się od masowania łopatki, następnie od łokcia do ramienia, dłoń i od nadgarstka do łokcia. Po tym wstępnym masażu, masaż całej ręki, od dłoni do ramienia. Nie wolno mi było już samej masować, tylko wieczorem po zdjęciu bandaży, mycie ręki w ziołach ostrożenia. Od kilkudziesięciu lat pracuję społecznie w ZHP oraz od przejścia na rentę a później na emeryturę, w organizacjach emerytów i rencistów. Nie ukrywam, że jestem dość znaną osobą i zabandażowana ręka wzbudzała sensację. Nic więc dziwnego, że gdy mnie zobaczyli pytali: "gdzie znowu łaziłaś i się połamałaś?". Gdy wyjaśniłam dlaczego, wiele osób przekonało się, że po takiej operacji żyje się i to prowadząc taki sam tryb życia jak przed chorobą. Mam nadzieję, że może to przyczyniło się do tego, że Panie poszły na badanie. Gdy po dwóch tygodniach pojechałam na ostatnie bandażowanie, moja ręka nie przypominała już tej sprzed prawie miesiąca. Była szczuplejsza o kilka centymetrów (w jednych miejscach więcej ubyło, w innych mniej). Wiedziałam, że będę musiała nosić rękaw uciskowy od dłoni do ramienia. I właśnie taki rękaw musiałam sobie kupić. Problemy były z założeniem go na rękę. Do dzisiejszego dnia zdarza się, że ucierpi moja broda, bo naciągając rękaw ręka się smyknie i trafia na brodę. Całe szczęście, że jeszcze nie wybiłam sobie moich ostatnich zębów. Noszę już ten rękaw pół roku. Codziennie zakładam rano, a wieczorem zdejmuję. Nie ukrywam, że po zdjęciu nieraz odczuwam ulgę. Teraz, gdy jest ciepło jest to uciążliwe. Wiem już, że będę rękaw nosiła cały czas. Ale w upały muszę sobie jakoś poradzić. Może trochę poszachruję i gdy będzie upał i będę wychodziła na ulicę, to rękaw zdejmę, a po powrocie znowu założę. Najważniejsze, że dłoń jest szczuplejsza, a jak jest zimno to jest mi cieplej, jeden rękaw więcej. Za kilka tygodni jadę do kontroli z ręką i chyba Pani doktor będzie zadowolona. Ćwiczę, sama masuję, myję w to nie mam na co narzekać. Nie ja jedna mam obrzęk, ale jako jedna z niewielu znalazłam pomoc. Teraz wszystkim udzielam rady w tej sprawie. A tak prawdę powiedziawszy, nie mam czasu na rozmyślanie o tym, co było. Jestem społecznicą. Zapisałam się do Klubu Amazonek. Musiało minąć trochę czasu, abym sama zdecydowała, że będzie warto. I nie żałuję. Dwa razy w tygodniu spotykamy się na gimnastyce, po której jest kawa, ciasto (uzupełniamy kalorie). Urządzamy imieniny, grille, wycieczki, wyjazdy do kina, na basen. Wspieramy się i pomagamy sobie w codziennym życiu. Wymieniamy doświadczenia, radzimy jak walczyć o swoje prawa w służbie zdrowia. Ja mam to szczęście, że nie obracam się tylko wśród Amazonek. Działam w innych organizacjach, a przede wszystkim w ZHP. Wyjazdy na zloty, obozy to mój żywioł. Teraz organizuję we wrześniu 2006 roku Wielki Zlot z okazji dziewięćdziesięciolecia harcerstwa na mojej rodzinnej ziemi (jeszcze zorganizuję stulecie!). Mam z tym dużo pracy, ale to lubię. Mam dużo przyjaciół, z którymi się dość często spotykam. I jednego mi bardzo żal. Jestem sama, choć nie samotna. Ale teraz w tym zmaganiu się z chorobą, nie ma mnie kto potrzymać za rękę, zrobić coś do picia, pójść na spacer, pilnować, abym się codziennie gimnastykowała, a przede wszystkim być obok. Wiem, że jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że ominęło mnie ewentualne odrzucenie przez mężczyznę. Ale mimo wszystko, gdy czytam wypowiedzi Amazonek szczęśliwych w życiu rodzinnym, zazdroszczę im. Gdybym wiedziała, (ale kto to wie wcześniej), że tak ułoży się moje życie, może zaryzykowałabym i pozwoliła się uwieść? Ale czy byłabym teraz we dwoje? Tego też nie wiem. Postanowiłam mimo wszystko coś z tym zrobić. W trakcie chemioterapii moja koleżanka powiedziała, że mnie podziwia, gdyż Ona jest za słaba i na pewno nie poradziłaby sobie z tą chorobą. A ja jestem przykładem, że rak to nie wyrok i że jak się chce, to żyje się normalnie, tak jak przed chorobą. A kilka dni temu całkiem obca młoda osoba powiedziała mi, że jestem piękną emerytką a gdy w rozmowie wyszło, że jestem po amputacji, to stwierdziła, że pierwszy raz spotkała osobę, która jest tak pogodna, wesoła i fajna po takiej chorobie. Dla takich słów warto żyć jeszcze długie lata. I tak się stanie, w takim przypadku medycyna jest bezsilna. Od dwóch lat mam "nowego cycolka"...Nigdy nie mów nigdy...Jestem super zadowolona...Polecam...ale nie czekajcie tak długo jak ja... ********************************************** JOLA - RAK PIERSI Jola z tej strony. Diagnozę usłyszałam w listopadzie 2006. Były gorzkie łzy - dlaczego nie zapobiegłam? Nie pytałam ?. Następnego dnia otrząsnęłam się, otrzepałam z negatywnych pajęczyn i wziełam się z n i m za bary. Skoro mnie to spotkało, to nie mam wyjścia - muszę stanąć z n i m w szranki. Przez 9 miesięcy życie składało się z trzech okresów 3-tygodniowych. Chemia i 1szy tydzień regeneracji i odchorowanie "drinków", 2gi tydzień pełna mobilizacja i odżywianie organizmu, aby miał siły na przyjęcie następnej chemii, 3ci tydzień: zdrowe odżywianie i psychiczne nastawienie do zbliżającej się dawki lekarstwa. Nie było ono smaczne, ale konieczne. Po 4 miesiącach kroplówek - mastektomia, i nastepne 4 miesiące życiodajnych kropelek. 8 miesięcy leczenia i hormonoterapia. Nie upłynęły 3 lata i przerzut pod drugą pachę : 6 miesięcy kompocików i ponownie hormonoterapia. Niecałe 5 miesięcy oddechu i przerzuty do wątroby. Liczne... Zastosowana agresywna chemia i po 2-ch miesiącach kontrolne badanie. Zmian 100% więcej. Zmiana na inną chemię. W podwójnym składzie: tabletki i kroplówki. Przez 2 lata ta sama, dlatego, że mój organizm świetnie na nią reagował. Stopniowo zmiany zanikały. Teraz, od ponad roku, jestem . Określam to jako przerwa. Nie powiem, że jestem zdrowa, ale cieszę się z tego, co mam. Kiedy zachorowałam zmieniło się moje podejście do świata, do życia. Wykreśliłam złe doświadczenia, a doceniam nawet najmniejsze sukcesy, doceniam uśmiech, jestem pokojowo nastawiona do drugiego człowieka. Wykorzystuję każdy dzień. Spotykają mnie cudne zdarzenia, sympatyczni ludzie. Niedawno zdarzyła się piękna przygoda - dane mi było polecieć na fantastyczną wycieczkę do Rzymu. W marcu dopisała letnia pogoda. Przeżyłam super chwile. Zrozumiałam: życie potrafi negatywnie zaskakiwać, ale potrafi też pozytywnie. W leczeniu miałam dużo szczęścia, dobrze zniosłam chemię. W czasie tej ostatniej, 2-letniej, nawet włosy zaczęły rosnąć. Dziś mam bujną czuprynę :-) Miałam też dużo szczęścia do lekarzy. I doceniam swoją szczęśliwą gwiazdę. Nie wiem jak długo potrwa i tym bardziej uśmiecham się każdego dnia :-) Założyłam blog aby podkreślić swoją radość, również pokazać, że da się z n i m żyć, choć zawsze z tyłu głowy. JOANNA - RAK PIERSI Mam na imię Joanna. Na raka piersi zachorowałam w wieku 33 lat. Od 21 roku życia raz w roku profilaktycznie robiłam sobie usg piersi ponieważ moja Babcia oraz Ciocia (od strony Ojca) chorowały na nowotwór piersi. Mimo to nie uchroniłam się przed rakiem i co dziwne, żadna z nas nie była obciążona diagnoza - nowotwór złośliwy. Nie płakałam! Nie zadawałam pytań DLACZEGO JA???? Nie ja pierwsza i NIESTETY nie decyzję - będę walczyć! Wyjdę z tego i mało tego, przejdę tę chorobę z uśmiechem na twarzy. Operacja, chemio- i radioterapia. Udało się :) Za chwilę będę świętować 3. rocznicę. Nie udałoby się, gdyby nie wsparcie kochanych, otaczających mnie ludzi - Męża, Rodziny, Przyjaciół. Wsparcie i chęć życia to już sukces. Choroba nauczyła mnie pokory, poprzestawiała priorytety i pokazała jaka jestem SILNA. Dzięki chorobie poznałam ogrom cudownych ludzi w realu i wirtualnie, miedzy innymi na Facebooku, gdzie należę do WSPANIAŁEJ grupy Fakraczki, w której się wspieramy każdego wspaniałe uczucie być potrzebnym i wspierać potrzebujących. ANIA - GUZ MIEDNICY MAŁEJ Mam na imię Ania. W wieku 3 lat rozpoczęłam leczenie na dziecięcym oddziale onkologii w Gdańsku. Rozpoznanie: guz Triton Tumor miednicy małej. W październiku 1997 roku rozpoczęłam walkę o życie. Przeszłam chemioterapię i radioterapię. Przeszłam kilka operacji, niestety guza trzeba było usunąć z narządami, do których przyrastał (pęcherz moczowy oraz narządy kobiece) . W lutym 1999 udało się, zakończyłam leczenie. Przez kolejne lata byłam pod kontrolą onkologów. Kiedy skończyłam 18 lat pożegnałam się ze swoim dotychczasowym onkologiem dziecięcym. Zajęłam się zaliczaniem i poprawianiem ocen w szkole oraz maturą. Niestety tuż po niej okazało się ze mam dużego guza w udzie. Na szybko szukanie onkologa dla dorosłych i leczenie zaczęło się od nowa, tym razem w Warszawie. Znów chemio- i radioterapia, zabieg usunięcia guza i znowu chemia. I tym razem mi się udało zakończyć leczenie pomyślnie. Podczas leczenia w Warszawie bardzo pomagały mi dziewczyny z naszej grypy Fakraczki. To one mnie bardzo wspierały, odwiedzały i dokarmiały za co im bardzo dziękuje. Myślę, że już nigdy nie wrócę na oddział onkologiczny, chyba że w formie wolontariatu. Od niespełna 3 lat jestem wolontariuszem w fundacji Trzeba Marzyć, która spełnia marzenia dzieci głównie z oddziałów onkologicznych i hematologicznych. Spełnienie marzenia dziecku daje mi wiele radości i sił do każdej walki o zdrowie i życie. Walczyć można na wiele sposobówInternet, choć mówi się o nim tyle złego, jest jednak wspaniałym wynalazkiem. Czasem wystarczy zbieg okoliczności, by poznać osobę, która stanie się twoim przyjacielem. Niekiedy można nawet trafić na kogoś, kto zmieni nasze postrzeganie pewnych spraw i przedstawi ważną lekcję dotyczącą życia – taka jest bohaterka dzisiejszej rozmowy. Poznajcie Martę – dziewczynę, która po otrzymaniu diagnozy raka piersi zaczęła o swojej chorobie pisać w boimy się poważnej choroby, starości, śmierci – to całkowicie zrozumiałe. Często więc podświadomie zamykamy się na osoby, które zmagają się z takimi problemami. Chory na raka? Oj, biedny, wyślę SMS-a – zwłaszcza, jeśli chodzi o dziecko. Próbując jakoś zareagować, szukamy półśrodków i szybko odchodzimy do swoich spraw – jak gdyby choroba nowotworowa była zakaźna niczym ospa. Tymczasem rak, choć odbiera siły, zmienia wygląd i wymaga całkowitego przeobrażenia codzienności, nie oznacza końca życia. Warto o tym mówić. Marta robi to Łońska-Kępa: Opowiedz mi coś o sobie. Znam cię od momentu, w którym trafiłam na twoją stronę – z witryny tatuażysty, który oferował darmowe tatuowanie sutków kobietom po rekonstrukcji. Ale kim prywatnie jest ta dziewczyna, która uśmiecha się nawet na sali pooperacyjnej? Kim była?Marta, prowadząca stronę BUUrak: – Kim jestem? Jestem najzwyklejszą „dziewczyną z sąsiedztwa”. Mam na imię Marta, choć przyjaciele mówią mi Zosia. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki, jednak od siedmiu lat pracuję w przemyśle farmaceutycznym. Kocham się uśmiechać i jeść frytki. Prywatnie uwielbiam też śpiewać. To dzięki tej pasji poznałam się z moim mężem. Poza tym maluję, podróżuję, jeżdżę konno. Robię mnóstwo szalonych rzeczy naraz. Jestem zakręconym, kolorowym ptakiem, który dusi się na samą myśl o możliwości zamknięcia w jakiejkolwiek porozmawiajmy o tej klatce. Jesteś osobą, która dowiedziała się, że choruje na nowotwór piersi. O tym, co to zmieniło w twoim życiu, porozmawiamy za chwilę. Powiedz mi najpierw skąd wziął się pomysł na utworzenie strony internetowej dokumentującej przebieg leczenia? Ludzie, którzy usłyszeli podobną diagnozę, zazwyczaj opowiadają o tym w internecie głównie po to, by prosić o pomoc w zdobyciu środków na leczenie. Co cię skłoniło do prowadzenia takiej strony? Co chciałaś uzyskać?– Zacznijmy od samej nazwy i pisowni. Buraki to wspaniałe warzywa, które pomagają szpikowi kostnemu produkować nowe czerwone krwinki. To bardzo ważne dla osób chorych na raka, ponieważ krwinki te niszczy chemioterapia. Buraki były moją pierwszą myślą, gdy zaczęłam przygotowania (jeśli można to tak nazwać!) do tego agresywnego leczenia. Właściwie to jadłam buraki przez całą chemię – oczywiście nierzadko je w siebie wmuszałam, ale jadłam je dzielnie, by wspomagać wyniki mojej krwi. Powtórzona litera „U” także ma swoje znaczenie. Graficzny zapis „UU” przywodzi na myśl kobiece piersi. A ja zachorowałam na raka nie stroni od zdjęć, które okazują jej niezwykły hart ducha (fot. archiwum BUUrak)Powiem ci, że widząc nazwę BUUrak, w pierwszej chwili zwróciłam uwagę na to zaakcentowane BUU – skojarzyło mi się z okrzykiem niezadowolenia, irytacji. Dzieci często robią też „buu”, gdy są smutne. A skąd pomysł na samą stronę?– Zacznijmy od początku. Jak pisałam na blogu, choroba była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Dla mnie i mojej rodziny. Miałam 27 lat, wrota kariery stały przede mną otworem, no i chciałam zostać mamą… A tu bęc! Złośliwy rak piersi. Na szczęście jestem typem fightera – nie poddaję się, kiedy napotkam przeciwności losu. Po usłyszeniu diagnozy dałam sobie dobę na to, by ogarnęły mnie wszystkie negatywne uczucia – wiedziałam, że jeśli potrwa to dłużej, na pewno wpadnę w depresję lub inny niebezpieczny marazm. Wylałam z siebie cały żal, a potem musiałam podjąć decyzję o tym, co dalej. Miałam do wyboru: leżeć i kwiczeć lub zmobilizować wszystkie moje moce i walczyć. Pamiętam, jak leżałam nocą w łóżku i patrzyłam w sufit. Uliczne światła malowały na nim kosmiczne wzory. I nagle przypomniało mi się, jak wspaniale jest siedzieć w siodle i galopować po równinie, kiedy włosy rozwiewa ciepły wiatr. Wtedy wybrałam bramkę numer dwa. A pomysł na założenie strony narodził się w mojej głowie niechcący. Kiedy zachorowałam, zaczęłam szukać w internecie informacji o raku piersi. Szukałam odpowiedzi na konkretne pytania: co to jest, jak to się leczy, jak się przygotować do chemii, kiedy wypadną mi włosy, jak zregenerować się po leczeniu i wiele innych. I wiesz co? Nigdzie nie mogłam znaleźć jednego kompendium wiedzy na temat tej choroby. Znajdowałam tylko jakieś ochłapy, strzępy różnych informacji – często doniesienia z jednego źródła obalały te pochodzące z tu też, że ponieważ leczył mnie lekarz onkolog, a nie doktor Google, na wstępie wykluczyłam możliwość czytania bzdur wypisywanych na forach internetowych (choć potem, w trakcie leczenia, czytałam je zawsze, gdy dopadał mnie gorszy humor – żeby mieć z czego się pośmiać). Masakra. Szukałam w internecie wypowiedzi dziewczyny w podobnym wieku, która opisałaby swoją chorobę – abym poznając jej historię mogła się przygotować na to, co mnie czeka. Nie znalazłam nic satysfakcjonującego i wtedy pomyślałam, że skoro nie ma takiego miejsca, gdzie chora dziewczyna może przeczytać, co ją czeka, to ja takie miejsce stworzę i opiszę tam najdokładniej jak potrafię całe leczenie i wszystkie kwestie, które się z nim wiążą. Chciałam w ten sposób pomóc dziewczynom, które kiedyś znajdą się w mojej sytuacji. Będą wystraszone odkrytym nowotworem i zagubione w tych nowych ci się stworzyć takie miejsce. Twoja strona to właśnie kompendium praktycznej wiedzy dla chorych, ale jednocześnie można tu także poplotkować, pogadać z tobą, czasem spojrzeć na siebie i swoje problemy z dystansem. To sprawia, że zasięg strony rośnie. Obserwują ją nie tylko twoi znajomi, ale też chociażby ja (i moja sąsiadka). Zmierzam do tego, że zdjęcia, które wstawiasz, pokazują nie tylko twój upór i siłę oraz ogromny optymizm, ale również skutki chorowania i stosowania leczenia onkologicznego. Czy nie miałaś nigdy wątpliwości przed podzieleniem się takimi fotografiami? Co z taką typową, kobiecą próżnością, która nie pozwala nam wyjść z domu z pryszczem na czole?– Powiem ci szczerze – myślałam, że bloga będzie czytać moja rodzina i znajomi. A jeśli statystyki nie kłamią, to pojedynczy post potrafi w tym momencie przeczytać nawet 20 tysięcy osób! Nie planowałam tego! Dochodzi obecnie do sytuacji, że idę sobie na karaoke i spotykam tam dziewczynę, która czyta mojego bloga. Już na początku założyłam sobie, że będzie tu publikowana prawda, bez żadnej ściemy. Wyglądam jak kupa, więc wrzucam fotę mnie-kupy. Zależało mi na tym, aby zdać relację z chorowania onkologicznego. Jest w tym także pewne „drugie dno” – onkopacjenci są trochę wykluczeni ze społeczeństwa. Zdrowi ludzie się ich boją. Kiedy mówisz komuś, że masz raka, to w przeciągu kilku kolejnych sekund czujesz, jak nagle tworzy się między wami dystans. A przecież ciężka choroba mnie nie definiuje – to jestem ja, taka sama jak wcześniej! Nie choruję na trąd i nie chcę, aby ludzie się ode mnie odsuwali tylko dlatego, że mam raka.#ONKOBEAUTY – hasztag dla kobiet od kobiety (fot. archiwum BUUrak)Chciałam złamać barierę, która naznacza relację między zdrowym, a chorym. Zależało mi na tym, aby pokazać ludziom, że pomimo trudnego położenia jestem dalej tą samą dziewczyną. Może bardziej łysą niż zwykle, ale jednak tą samą. A poza tym wiedziałam co mnie czeka podczas leczenia, więc przyjęłam, że po prostu tak wyglądam i cześć. Jeśli komuś się nie podoba, to nie musi patrzeć. Skupiłam się na walce, a nie na wyglądzie. Jak możesz przejmować się swoim wyglądem, skoro walczysz o życie?! Dostałam co prawda receptę na perukę, ale zdecydowałam, że jej nie zrealizuję. Czuję się piękna i kobieca bez sztucznych włosów. Ale wiem, że my kobiety jesteśmy próżne, dlatego przygotowałam cykl wpisów #onkobeauty. Dotyczą one między innymi dbania o urodę podczas chemii i po niej, zdradzają sekrety makijażu, który maskuje niektóre skutki leczenia (premiera pierwszego posta już niebawem!).Masz rację co do tej bariery. Jako osoba, która onkologicznie nie choruje powiem ci, że wynika to po części z tego, że nie chcesz urazić osoby chorej. Zastanawiasz się, co powiedzieć – tak długo, że w końcu nie mówisz nic i ranisz. Paradoks. Internet pozwala uniknąć tej niezręczności, jaka tworzy się podczas bezpośredniej konfrontacji – może również dlatego komentarzy u ciebie jest mnóstwo. Przeważają wpisy pozytywne – ludzie trzymają kciuki, radzą, dodają energii. Ale trochę znam internetowe piekiełko i zastanawiam się, czy nie pojawiają się głosy, które chcą cię leczyć skręcającą witaminą czy okładami z liści? Czy pojawiają się negatywne komentarze? Jeśli tak, jak to znosisz?– Internet niesie ze sobą spore zagrożenie, jeśli chodzi o hejt – ludzie czują się bezkarni, ośmieleni swoją anonimowością. Pod moim adresem padały komentarze w stylu: „chemia cię zabije” albo „pójdziesz na leczenie i nie wrócisz” i moje ulubione „taka młoda, a ma raka”. Kto normalny mówi takie rzeczy osobie chorej na raka? Chyba mało kto rozumie, że onkopacjent i tak ma już nadszarpniętą psychikę, i że nie każdy chory radzi sobie dobrze ze swoją sytuacją. Takiego pacjenta można bardzo łatwo zranić pochopnymi słowami, dlatego od pierwszych wpisów wszystkich moich czytelników uczulałam, że należy trzy razy przemyśleć to, co mówi się do osoby chorej onkologicznie, bo jej psychika musi pozostać silna, żeby mobilizować ciało do walki. Ze mną sprawa jest trochę inna, bo moją naturalną reakcją na stres jest śmiech. Ja się po prostu z tego śmieję! Życie jest o wiele łatwiejsze, jeśli potrafisz się śmiać z siebie i swojego strachu. Nie mam pretensji do osób, które mnie raniły. Wiem, że życzą mi dobrze, a mówiły te rzeczy ze względu na swoje prywatne doświadczenia, mając zły dzień, czując złe emocje czy przez zwyczajną bezmyślność. Natomiast jeśli ktoś jest w stosunku do mnie bardzo natrętny, zachowuję się asertywnie. Hejt internetowy nie rusza mnie zupełnie – przecież walczę z rakiem. Hejterów zjadam na to mi się podoba. Wróćmy do tego, co jest teraz. Jesteś po operacji. Stosunkowo niedługo, niemniej jednak chyba warto już zapytać – co dalej? Oczywiście wiem, że trwa oczekiwanie na wyniki, rehabilitacja itd. Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, rak zostanie pokonany, a ręka znów będzie sprawna (od Marty wiem, że częstym problemem po mastektomii są obrzęki rąk – przyp. autorka) – czy zastanawiałaś się, gdzie pójść dalej? Jak na nowo poukładać rzeczywistość? Czy masz jakieś plany, marzenia, które pchają cię do przodu?– Od operacji minął miesiąc. Rana zagoiła się pięknie – mój chirurg to istny artysta, niczym da Vinci! Zrobił mi tak piękną bliznę, że aż się zachwyciłam! Łapka jest w trakcie rehabilitacji – nie ukrywam, że kosztuje mnie to wiele siły i wytrwałości, ale efekty widać. Czekam na wyniki histopatologii i ocenę, czy potrzebuję radioterapii. Jeśli nie, za jakieś pół roku mogę zacząć myśleć o rekonstrukcji piersi. Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Aktualnie chciałabym dojść do siebie i wrócić do pracy. Marzenie?Dziewczyny – badajcie się! (fot. Shutterstock)Marzę, aby w Warszawie powstało miejsce stworzone dla nas – kobiet, które są onkopacjentkami. Miejsce, gdzie będziemy mogły wypić kawę, poplotkować, przyjść na rehabilitację albo zumbę. Gdzie będzie można spokojnie dobrać sobie stanik czy protezę, zadbać o paznokcie. Co roku liczba młodych pacjentek onkologicznych rośnie. Wiele z nich znajduje się w przedziale wiekowym 23-45 lat. W Warszawie nie istnieje żadne stowarzyszenie zrzeszające młode amazonki. To jest moje marzenie, aby takie stowarzyszenie powstało. No dobra. Chcę jeszcze wsiąść w siodło i pogalopować w siną dal. Czyli jak prawdziwa pozostaje życzyć spełnienia wszystkich marzeń. I oczywiście dalszego rozwoju strony. Kobiety mogą czerpać z niej siłę i inspirację, znaleźć wiele pożytecznej dla nich wiedzy. A mowa nie tylko o kobietach, które już żyją z chorobą, ale również o tych, które są zdrowe (a przynajmniej tak myślą). Dziękuję ci za rozmowę! Kamila Łońska-KępaZawodowo freelancer copywriter, w przeszłości blogerka. Osoba, która próbuje na nowo odnaleźć się w opowiadaniu historii. Zamieszkała na głębokiej, ale malowniczej prowincji, gdzie pójście do sklepu po bułki to logistyczna wyprawa. Jest mamą, lubi być dobrą żoną. A przynajmniej tak o sobie myśleć. Tuż przed magiczną granicą trzydziestego roku życia wciąż dziwi się światu i lubi o nim

blog dziewczyn chorych na raka